Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁ4
Minęłoparędniodtamtejnocy,ajanadalniemogłemwyrzucić
zmyślitejchwili.SkądYararadokładniewiedziała,oczymśniłem?
Toniemógłbyćprzypadek.
Przeraziłamnietymdocna.Odwiozłemjąwtedywtrymiga
izostawiłemjakieśkilkasetmetrówoddomu.Wtejokolicybezdwóch
zdańpowyhaczałymniekamery,więcprzezorniezasłaniałemtwarz,
jaktylkomogłem,założyłemszaliknanosikurtkęnakurtkę,żeby
wyglądaćnaspaślaka.Włączyłemzagłuszaczsygnałulokalizacyjnego
nadawanegoprzezSEN,żebywrazieczegoniedaćsięponim
namierzyć,aledwiejąwysadziłem,zniknąłem,ażsięzamnąkurzyło.
Tutajjużbyłabezpieczna,topewne.Nawetgdybysamodzielnienie
dowlokłasięwtymstaniedodomu,ktośbysięniązainteresował.
Miałemjązgłowynadobre.Ajednakniemogłemprzestaćsię
zastanawiać,cowłaściwiesięwydarzyło.Idlaczego.
Jak,nojak?Takierzeczysięniedziały,tobyłozwyczajnie
niemożliwe.
Niewierzyłemwżadnemetafizycznebzdety,ajużnapewnonie
miałemzamiarumodlićsiędoroślin,zwierzątaniżadnejGaiczy
Pachamamy,mszczącejsięnazłychludziach,którzyzniszczylijej
pięknyświat,aterazbłagaliomiłosierdzie.Ludziska,rozwaliliście
wszystkowpył,weźcietonaklatę!Niebyłosensudoszukiwaćsię
żadnychznaków,przepowiednianizemstynieistniejącychbóstw
uosabiającychplanetę.Ludziejednakpotrzebowalizwalićwinę
nacokolwiek,kogokolwiek,naniesprzyjająceokoliczności.Wszystko,
bylenieprzyznaćsiędotego,jakostatecznie,totalniespierniczyli
sprawę.
Takczyinaczej,to,copadłozustnaćpanejYarary,wprawiałomnie
wstuporzakażdymrazem,kiedysobieotymprzypominałem.
Czyżbytoharmala?Nitkaprowadzącadoduszy–tak,aleroślina
miałapozwalaćnawglądwsiebie,aniekogośinnego,dojasnej
cholery.Samjąbrałeminigdy,przenigdyniedoświadczyłemniczego
nadprzyrodzonego.Jasne,tobyłymetafizyczne,głębokietripy,może