Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Wmaleńkiej,cichejkawiarence
„Porzucona...Jakieśmiesznesłowojakbymbyłakwiatemalbochustką”.
AnnaAchmatowa,tłum.EugeniaSiemaszkiewicz
Jesieńmiałasiękukońcowi.Zimny,porywistywiatrprzeganiał
zmiejscanamiejsceopadłeliście.Zszarego,wieczornegonieba
spadałydużepłatkiśniegu,zamieniającsięnatychmiastwmokre
plamynachodniku.Miastowyglądałoinaczej,niżpamiętał,dziwnie
obco.Nieznajomeulice,prowadząceniewiadomodokąd.Obawiałsię
nawet,żemożezabłądzićwmieście,wktórymspędziłdzieciństwo
imłodość.Traciłorientacjęwszybkozapadającymmroku.
„Powinienemwrócićdohotelumyślał.Ubrałemsięzbyt
lekko,niemamnawetparasola.Mężczyźniwmoimwiekunielubią,
kiedyśniegpadaimnagłowęispływakroplamiwodypotwarzy.
Zkropląwodynaczubkunosawyglądamjakstaryidiota.Nosmogę
wytrzećprzedwejściemdokawiarni,alejakmamdoniejtrafić...
Powinnaznajdowaćsięnieopodalkościoła.Akościółgdzie?Kościół
stał,jakpamiętam,nawzniesieniu,więcmusibyćwidoczny.Czego
jatuszukamwzapadającychszybkociemnościach,zmoczonyczymś,
coniejestjużdeszczem,ajeszczeniejestprawdziwymśniegiem.No,
cóż.Samzaproponowałemspotkanie.Przyjechałemnapogrzeb,trzeba
byłopopogrzebiewrócićdohotelu,przespaćsięiranowyjechać.
Mamjeszczeczas,żebytakzrobić.Jeżelinawetpomyśliomnie,
żejestemaroganckiiniesłowny,toprzecieżnicnowego.Itak
zpewnościąniemaomniedobregozdaniapotym,cotrzydzieścilat
temuzrobiłemznaszymmałżeństwem,októrymjużprawie
zapomniałemidobrze,żezapomniałem.Tospotkaniemożetylko
odnowićdawnepretensjeiurazy.Obejrzymysiebienawzajem,
stwierdzimy,odziwozgodnie,żeobojezmieniliśmysię,niestety,
naniekorzyść,anieodwrotnie,potempożegnamysięnazawsze,albo
prawdopodobnienazawsze,chybażejakiśnieoczekiwanyitrudny