Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Starałamsięzapanowaćnaduśmiechem.
–Naprawdę?
–Tak,ponieważwiem,żechceszzobaczyćmójwystęp.Nie
możeszsiędoczekać.
Bachor.Aletrudnomibyłospieraćsięzdziecięcąlogiką.
Chciałamzobaczyćsiostręnascenie.
Pamiętamtęnoc,kiedyEmmasięurodziła.Koszmarne
połączeniestrachuiradościodcisnęłowmoimumyśle
niezatartepiętnowspomnienia.Takjakwmoimprzypadku
rodzicezdecydowalisięnapomocakuszerki,abywraz
znadejściemwielkiejchwilimamaniemusiałaopuszczaćdomu.
Alenawettenplanspaliłnapanewce.
Słońcejużzaszło,kiedyzaczęłysięskurcze,iojciecnie
wpuściłakuszerki,bojącsię,żewrazzniądodomuwtargną
potwory.
Takwięctotataprzyjąłporód,podczasgdymamadarłasię
wniebogłosy.Schowałamsiępodkołdrą,płaczącitrzęsącsięjak
osika,botakbardzosiębałam.
Kiedywreszciezapanowałspokój,przekradłamsiędoich
sypialni,chcącsięupewnić,żewszyscybezwyjątkuprzeżyli.
Tatasiękrzątał,amamależałanałóżku.Zbliżyłamsięostrożnie
i,szczerzepowiedziawszy,ażsapnęłamzprzerażenia.Mała
Emmaniewyglądałazbytładnie.Byłaczerwonaipomarszczona
imiałanauszachnajkoszmarniejszeciemnewłoski(mogę
zprzyjemnościąoświadczyć,żezdążyłyjużdawnowylinieć).
Mama,caławskowronkach,powiedziała,żebympotrzymała
swoją„nowąnajlepsząprzyjaciółkę”.
Usadowiłamsięobokniej,wspartanapuchowejpoduszce,
amamawłożyłamiwramionaruchliwezawiniątko.Zjego
wnętrzaspojrzałynamnieoczytakpiękne,żemógłjestworzyć
tylkosamBóg;różaneusteczkanadąsałysię,adrobniutkie
piąstkipomachały.
–Jakiedamyjejimię?–spytałamama.
Kiedykrótkie,pulchnepaluszkizacisnęłysięnajednym
zmoich,mięciutkieiciepłe,doszłamdowniosku,żewłoski
nauszachniesąażtakbrzydkie.
–Lily–odparłam.–PowinniśmydaćjejnaimięLily.
Miałamksiążkęokwiatach,alilienależałydomoich
ulubionych.
Usłyszałamcichyśmiechmamy.
–Podobamisię.MożeEmmalineLilyBell,ponieważbabcia