Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
hałaśliwiekłębkiemnici,któredziewczynkausiłowałanawinąć
inawijałatakdługoitakpracowicie,ażwpewnejchwilikłębekupadł
naziemięiznowucałarobotabyłananic.Niciponiewierałysię
nadywaniku,poplątane,pełnesupłów,aczarnekocięuwijałosię
wśródzwojówtychnici,niemogącwyplątaćznichswegopuszystego
ogonka.
–Ach,typodłe,podłestworzenie!–zawołałaAlicja,chwytając
kociaka,icałującgo,abytymsamymwyrazićmucałąswojąpogardę.
–TaDinanaprawdęmogłabycięnauczyćlepszychmanier!Powinnaś,
Dino,powinnaś,samawieszotym!–dorzuciła,patrzączwyrzutem
nastarąkotkęiprzemawiającdoniejnajsroższymgłosem,najakisię
mogłazdobyć.Pochwiliwdrapałasięzpowrotemnafotel,zabrawszy
zesobąkociakaipoplątanenici,którepoczęłaznowupracowicie
nawijaćnakłębek.Pracatajednaknieszłazbytszybko,gdyżAlicja
przezcałyczasmówiła,częściowodokociaka,częściowodosiebie.
Kocięsiedziałobardzopoważnienakolanach,udając,żeobserwuje
nawijanieniciiodczasudoczasudotykającdelikatniełapkąkłębka,
jakbypragnęłozaznaczyć,żechętniebydziewczyncepomogło,gdyby
posiadałodotegoodrobinęzdolności.
–Czywiesz,cojestjutro,Kiciu?–zaczęłaAlicja.–Napewnobyś
odgadł,gdybyśbyłzemnąprzyoknie...tylkoDinatakustawicznie
uczycięporządku,żenanicabsolutnieniemaszczasu.Przyglądałam
sięchłopcom,którzypaliliuschniętekrzakiziemniaczane,akrzaków
tychbyłomnóstwo,mójKiciu!Późniejzrobiłosięzimnoiśniegtak
straszniezacząłpadać,żewszyscyuciekli.Mniejszaoto,Kiciu,jutro
zobaczymy,jakkrzakisiępalą.–WtejchwiliAlicjanawinęła
odrobinęnicidokołaszyikociakaipoczęłamusięprzyglądać.
Oczywiścietobyłowłaśniepowodemnowejkatastrofy,bokłębek
upadłnapodłogęiznowumetrzametremnicisięrozwinęły.