Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
obcymniebem.
Staliobydwoje,oparciobalustradęmostu,wchłaniajączrozkoszą
upojnąatmosferęzmierzchu.Tarczazachodzącegosłońcaniezniknęła
jeszczezaszczytamipagórków,ajużwzeszedłksiężyciodbijałsię
poświatąswychpromieniwspokojnejtaflijeziora.Czarwieczoru
zdawałsięspowijaćswąpieszczotądwojemłodych,zasłuchanych
wtajemniczeszeptyprzyrody.
–Czemuśtakamilcząca,Aniu?–zapytałwreszcieGilbert.
–Lękamsięmówić,bogotowajestemspłoszyćtowszystko,
cotoniewciszy–szepnęłacichutkoAnia.
Gilbertpołożyłnagledłońnamałejjejrączce,spoczywającej
nabalustradziemostu.Dużejegooczypociemniałyjeszczebardziej,
achłopięcewargirozchyliłysięwnagłejchęciwypowiedzeniaczegoś,
cooddawnajużmusiałoprzepełniaćjegoduszę.LeczAniacofnęła
niespokojnierękęiczarprysnął.
–Muszęwracaćdodomu!–zawołałazniecosztuczną
obojętnością.–Marylamiaładzisiajstrasznąmigrenę,więcsądzę,
żeniebędziemogłazająćsiębliźniętami.Niepowinnambyłatak
długozostawaćpozadomem.
Przezcałądrogę,ażdoZielonegoWzgórza,Aniamówiłabez
przerwyibezładnie,abiednyGilbertnieodważyłsięjużzmienić
tematurozmowy.
Gdysiępożegnali,Aniaodetchnęłazulgą.Odostatniegozdarzenia
wChatceEchzrodziłosięwjejduszydziwneuczuciedlaGilberta,
doktóregosamaprzedsobąwolałasięnieprzyznawać.Coś
nieznanegowtargnęłodoustroniaichstarejprzyjaźni–coś,cojej
wyraźniezagrażało.
„Dawniejniecieszyłamsiętak,gdyGilbertodchodził–pomyślała
napołyzurazą,anapołyzesmutkiem,idącśpieszniedodomuwąską
ścieżką.–Jeszczetegłupstwagotowezniweczyćnasząprzyjaźń.Ale