Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Żniwajużskończoneilatominęło–szepnęłaAniaShirley,
spoglądającrozmarzonymwzrokiemnaopustoszałepola.Obydwie
zDianąBarryzajętebyłyzrywaniemjabłekwsadzienaZielonym
Wzgórzu,awtejchwilipostanowiłyodpocząćtrochę
wosłonecznionymzakątkuogrodu,gdziepanowałaciszaprzerywana
tylkobrzęczeniemdrobnychmuszekidelikatnympowiewem
wietrzyka,przynoszącegosłodkąwońzpobliskiegoLasuDuchów.
Całykrajobrazdokołamówiłozbliżającejsięjesieni.Falemorskie
szumiaływoddali,polabyłynagie,poszarzałeipoprzecinane
miedzami,zasłanymizłotemopadającychliści.DolinaFiołków
wpobliżuZielonegoWzgórzarozkwitałatysiącempurpurowych
astrów,aJezioroLśniącychWódstawałosięcorazbardziejbłękitne.
Niebyłtojednakzmiennybłękitwiosennyaniteżbladylazurlata,był
toczysty,zdecydowany,poważnybłękit,jakbywodyjeziorajeszcze
niedawnorozkołysanepełniążyciaprzygotowywałysiędozimowej
drzemki.
–Pięknemieliśmylato–rzekłaDiana,obracajączuśmiechem
nowypierścioneknapalculewejręki.–ŚlubpannyLawendybył
niejakoukoronowaniemletnichmiesięcy.Sądzę,żepaństwoIrving
sąjużobecnienadbrzegamiPacyfiku.
–Gdymyślęotym,mamwrażenie,żewtęswojąpodróżnaokoło
światawybralisięprzedwiekami–westchnęłaAnia.–Niechcemisię
wierzyć,żeślubichodbyłsięprzedtygodniem.Zbytdużomamy
zmiannaraz.PannaLawendawyszłazamąż,państwoAllanwyjechali
–ChatkaEchwyglądasmutnozzamkniętymiokiennicami.
Przechodziłamwczorajwieczoremkołoniej.Zrobiłanamnie
wrażenie,jakbywszyscyjejmieszkańcywymarli.