Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
pracujeodlat,orazliczniprzyjaciele.Przychodzątakże
jegopa​cjenci.
Gdyodwiedzającyzadająmunajczęstszewtych
okolicznościachpytanieosamopoczucie,Kępiński
bagatelizujeswojąchorobę.Nierozmawiaoniejtakże
zlekarzamiichoćdiagnozajestjużznana,utrzymuje,
żetoreumatycznedolegliwości.Zjegoustniepada
słowo„rak”.Dzisiajnaogółludzieotwarciemówią,
żemająnowotwór.Wtedyjednakbyłototabu;zwyklenie
wymawianojejnazwy,zwłaszczawobecnościchorego
uważano,żemożetospowodowaćjegoprzygnębienie
izabićwnimnadzieję,boprzecieżzrakiemwygrywali
tylkonieliczni.Atenchorychciałpewnieuniknąćsytuacji
niezręcznychdlaodwiedzających,oszczędzić
imzakłopotania,kierowałwięcrozmowęnainnesprawy,
sta​ra​jącsięutrzy​maćjejlekki,to​wa​rzy​skiton.
Wkońcuwrześnia1970roku,wochraniającymjego
kruchekościgorsecie,którymusiałjużnosićdokońca
życia,KępińskizostajeprzewiezionydopobliskiejKliniki
Psychiatrycznejprzyul.Kopernika21a.Niedawnozostał
jejkierownikiem,napewnotrudnomusiępogodzić
zfaktem,żeniemożeaktywniepełnićswojejfunkcji.
Urządzonotudlaniegonapiętrzegabinet,takbymógł
wnimprzebywaćdzieńinocleczyćsię,ajednocześnie
kierowaćkliniką,konsultowaćpacjentówipisać.Tutakże
przebywaznimżona,jestteżukochanykotAntoś,
costwa​rzado​mowąat​mos​ferę.
Budzisięzwykleoczwartejigdyinnichorzyjeszcze
śpią,wciszyispokojupiszeswojeksiążki.Jużoszóstej
rozpoczynasięcodzienneszpitalneżycieicochwilęktoś
pukadodrzwi.Wchodząlekarzeci,którzygoleczą,ale
teżinni,ztejisąsiednichklinikatakżepielęgniarki,
apotemgoście:pacjenciiprzyjaciele.Zlekarzamiswojej
klinikiomawiasprawyorganizacyjneileczeniechorych.
Odszukujągoteżtutajjegowieloletnipacjenci,dla
którychnigdyniebrakowałomuczasu.Terazrównieżich