Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział2
Usłyszałamszelestidojrzałamświatłolatarkitużzamoimiplecami.
Schowanazaszerokimdrzewembyłamprawieniewidoczna,musiałam
tylkouważać,żebysięzbytgwałtownienieporuszyć.Zatkałamusta
dłońmi,abyprzytłumićoddechlubodruchowoniewydaćzsiebie
jakiegośdźwięku.Psycholnieodpuszczał.Chciałdokończyćswoje
dzieło,bozpewnościąbałsiękonsekwencji.Jeżeliprzeżyjęokropną
noc,apotemdotręjakimścudemnapolicję,zniszczęgo.Byłam
zdeterminowana,abyprzetrwaćzawszelkącenę.Skuliłamsięjeszcze
bardziej,nogidocisnęłammaksymalniedoklatkipiersiowej.Tylko
cudemmógłzauważyćmojedrobneciało.Minąłmniewodległości
dosłowniedwóchmetrów.Zakląłpodnosem,uderzającrękąodrzewo.
Najwidoczniejwidział,dokąduciekłamigdziespadłam,skorotak
skrupulatnieprzeczesywałtomiejsce.
Mamnadzieję,żetaszmatautonęławarknąłpodnosem.
Cośplusnęłowwodziekilkametrówpomojejlewej.Odrazu
zwrócił,zapewnesądząc,żetoja.Ruszyłwtamtymkierunku
izatrzymałsięnabrzegubagna,oświetlającje,naszczęściejuż
zdalekaodemnie.Rozglądałsię,chciałmiećpewnośćcodomojej
śmierci.Strzeliłkilkukrotniewwodę,widoczniedojrzałjakiścieńalbo
możeprzepływającegoaligatora.Echowystrzałówprzerwało
namomentgłuchąciszę.Jeszczemocniejzacisnęłamusta.Najchętniej
zerwałabymsiędobiegu,byuciecstądjaknajszybciej,alebyłoby