Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Zwiosnąśniegzszedłispłynąłdorzeki.Odsłoniłczarnepłachtyziemi
jeszczenieobrosłejtrawą.Nagiegałęziedrzew,którymdalekobyło
dopąków.Błotnistepodwórka,wilgotneścianydomów,dachykryte
papąieternitem.Synorganistypatrzyłprzezokno,przytulał
zasmarkanynosdoszybyimyślał,żeświatjestciemnyiponuryjak
obrazywkościele,zwłaszczaten,którywisiwewnęceokiennejnad
schodaminachór.Nanim,zaŚwiętąRodzinąuciekającądoEgiptu,
rozciągałosiępodobnedoPogorzałegociemnewzgórzezlasem
iskałą,adalejzamekinadziedzińcutegozamkurycerzerzucalidzieci
nastos,aświętyJózefwiódłkonia,żebyuratowaćJezusa.Maciek
pomyślał,żeonteżbyJezusauratował,takjakniedawnouratował
córkęaptekarza,chociażnikttegoniepamiętał.Częstopodczasmszy
siedziałnaostatnimschodkupodchóremipatrzyłnatenobraz,
nazalesionewzgórzaiskaływoddali,naporozrywaneciała
żydowskichchłopców.Niemógłsiędoczekać,znówbędziemógł
pójśćdokościoła,żebysobienaniepopatrzeć,alenajpierwmusiał
wyzdrowieć.Pociągałnosemirozmazywałsmarkinaszybie
ipoliczku.
Zaścianąojciecgrałnapianinieżałosnąpieśńwielkopostną.„Ludu,
mójludu,cóżemciuczynił”pytałumęczonyChrystus,Maciek
ztegożalusięrozpłakał.Czułprzytymniewysłowionąnienawiść
dotegoludu,dotychŻydów,którychJezuswybawiłzmocyfaraona,
aoniprzyrządzilikrzyżnajegoramiona,którymdałberłoJudzie
powierzone,aoniwtłoczylimunagłowęcierniowąkoronę.Maciek
niemógłzrozumieć,dlaczegociŻydzi,którzyprzeszlisuchąstopą
przezMorzeCzerwone,boimPanJezusjeotworzył,bylitacydla
niegoniedobrzy.Poprostuniemieściłomusiętowgłowie.
Ostatnipromieńsłońcaprzebiłsięprzezkordonchmur,zadrżał
izgasłzawzgórzem,pogrążającdolinęwciemności.
IdźspaćkazałaAnkaiułożyłasynkanałóżku.Nierycz,
tylkośpij.
***
PodrugiejstronieBajkistarakobietaokutanachustąwyniosłapsu
miskęzjedzeniem.Postawiłanakamieniu.Wyprostowałasię,podparła
dłońmizesztywniałeplecyispojrzałazgórynawieś,narzekęidalej,