Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Noja,starośćnieradośćmówipierwszaiobiekiwajągłowami
zezrozumieniemitroską.
Niepotrafiępowstrzymaćuśmiechu.Całelataniesłyszałamtej
mowy.Czuję,jakcośwemniekruszeje,topnieje.Chcęwięcej.
Ajakonajedzie,tałona,taszóstka?znówodzywasięjedna
zkobiet.Musibyćstarszaalbobardziejschorowana,bowrękach
trzymalaskę.
Stajetam,gdzieZosiamieszka.
Zosia?Czesiachyba.Ta,cojejmążnagrubie8robił.
Josiętamniemartwia,przecamomyzadarmo,kajchcemy
ikiedychcemy.
Chciałabymdalejmócpodsłuchiwaćrozmowę,alepodjeżdża
autobus,któryzawieziemnienaosiedle.Pozostawiamwięcdwie
kobietypogrążonewdyskusjiiniechętniewsiadamdośrodka.
Kilkalattemu,gdyzTomaszemstanowiliśmyjużparę,nasiwspólni
znajomipoprosilinas,abyśmyzostaliświadkaminaichślubie.
Załatwianieformalnościztymzwiązanychbyłodrogąprzezmękę.
Ponieważmymieszkaliśmyrazembezślubu,niechcianonamwydać
odpowiednichzaświadczeń.Byliśmywkilkukościołach,nimwkońcu
trafiliśmynaksiędza,którynajwidoczniejuznał,żewspólne
mieszkanieniejesttakątragedią.
Teraz,choćwiem,żeidęnaplebanięwzupełnieinnymcelu,
niepotrafięopanowaćniepokoju.
Kancelariajestdziśnieczynna,proszęprzyjśćwgodzinach,które
podanenadrzwiachinformujemnienieprzyjemnykobiecygłos
wdomofonie.
Topilnasprawa,ajajestemprzejazdemtłumaczę,
choćnajchętniejjużzrezygnowałabymztejwizyty.Miałamrację.
Kancelariejakurzędy.Zazwyczajodsyłającięzkwitkiem.
Ksiądzproboszcziwikaryodprawiająmszę.KsiądzMarek
zwizytąuchorego.Niemanikogo.
Tojapoczekamtutajmówięniepewnymgłosem.Spinamsię
wsobie,czekającnareprymendę,jakązarazusłyszęodgospodyni.
Mszadopierosięzaczęła.