Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
PROLOG
Małychłopiec,niespełnasiedmioletni,ubrany
wpodniszczonepaltkokolorupopielategoorazbylejak
wciśniętąnagłowęczapkęuszankę,uciekałcosił
wnogachprzedzgrająpodobnychmuwiekiem
wyrostków.Choćbyłodnichsłabszyimniejbystry,
tozdecydowanieszybciejbiegał,mimożedrogabyła
błotnistainierówna.Wyjeżdżoneprzezkońskiezaprzęgi
bruzdysprawiały,żenogidzieckacochwilęlgnęły
wmiękkiejglinie,któraoblepiałapokostkitrochę
zadużekamaszki,odziedziczonepostarszymkuzynie.
Głupek!
Matoł!
Cep!
Głąb!
Słowaleciałyzadzieckiemjakkamienieichoćżadne
znichniekaleczyło,towszystkiespadałynawątłebarki,
powodującbólniedozniesienia.Wiedział,żewyrostki
zachwilęodpuszcząiprzestanągogonić,leczprzygarbił
sięjeszczebardziej,jakbychciałzniknąćimzoczu.Nie
mógłliczyćnapomockogośzewsi,bokończyłysię
zabudowania,aiżadnegozdorosłychmieszkańcównie
byłowidaćwpobliżu.
Kiedynarozwidleniuskręciłwdrogęprowadzącą
dojegodomurodzinnego,odetchnąłzulgą,bowiejskie
wisusyodpuściły.Zwyczajnieniechciałosięimgonić
zanimnawzgórze.Zresztąniezapuszczalisięwtak
odległerejonywsi,gdyżbalisięstarejMazurki
mieszkającejmiędzycmentarzemajegodomem.Choć
chłopaczynaniemiałpowodu,abyobawiaćsiętej
kobiety,podobniejakoni,najejwidokczułprzyspieszone