Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
biciesercaistrachpodchodzącydogardła.
Upewniwszysię,żedzieciakizawróciły,malecnachwilę
zwolniłkroku.Rześki,wiosennywiatrsmagałgochłodem
porozgrzanychpoliczkach.Wpowietrzuunosiłsięzapach
rozmarzniętejziemi,zoddalidochodziłkrzykjakichś
ptaków,którepowróciłypozimowychwojażach.
Nieopodalwlesie,wśródgęstegodrzewostanu,
gdzieniegdziewidniałyresztkinieroztopionegośniegu.
Łąka,jeszczenawpółuśpionazimowymsnem,tylko
czekała,bywybuchnąćkoloramiwiosny.
Pochwilidzieckoodetchnęłozulgą,bojegooczom
ukazałsiędomzczerwonejcegły.Budynekstałnalekkim
wzniesieniu,awbezpośrednimsąsiedztwieniebyło
żadnychinnychposesji.Jeszczeroklubdwatemuchłopcu
wydawałosię,żewpobliżuwogóleniemazabudowań.
Dopieropóźniejodkrył,żezoknastrychowegowidzijak
nadłonicałąwieś,razemzkościołemicmentarzem,
ajaksiędobrzeprzyjrzy,todostrzeżenawetdom
wujostwa.Poczułsięzupełniebezpiecznie,gdyznalazłsię
napodwórzu.Niewidzącwokółżywejduszy,pochyliłsię
iprzebiegłszybkopodoknemkuchni,byniedostrzegła
gokrzątającasięweńbabcia.Pocichutkuotworzyłdrzwi
dociemnejsieni,anastępniebezchwilizastanowienia
zacząłwdrapywaćsiępostromychschodach
prowadzącychnastrych.Trudnomubyłoutrzymać
równowagę,więcpiąłsiędogórynaczworaka.
Podłuższejchwilistanąłprzedciemnymidrzwiami,które
odzawszekusiłygojakzakazanyowoc.Rzadkobywał
wtympomieszczeniu,boniepozwalałymunatoani
babcia,animama.Zresztąoneteżzbytczęstosiętam
niezapuszczały,nochybażepoto,byrozwiesićbieliznę
nasznurze.
Stanąłwprogudużegopomieszczeniaiprzezchwilę
rozglądałsięponimwbezruchu.
Jegominaniecozrzedła,gdyzobaczyłdośćsłabo