Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Życie
Myślałem,żenieżyje.Pięćmiesięcytemunabawił
siędziwnejchoroby.Najpierwstraciłapetytiniemógł
jeść.Potemjegobrzuchzacząłsięstopniowowzdymać.
Wrzeczywistościcałeciałospuchło,atwarzpożółkła.
Wyglądałonato,żetrzylubczterymiskiwodymożna
bywylaćzjegozabarwionejżółciątwarzy,gdybyktoś
nakłułigłą.Zapytany,czycośgoboli,odpowiadał,
żenie.Narzekałtylkonazawrotygłowyisporadyczne
nudności.Wkońcuposzedłnabadaniadoszpitala
S.Przepisanomuleki,alejegostanniepoprawiłsię,
awręczpogorszył.Konieckońcówprzyjęto
gonaszpitalnyoddział.Odwiedzałemgocodziennie.
Zwyklesiedziałwfotelu,akiedymnieujrzał,witałsię
radośnieiprosiłopapierosa.Szpitaltenbyłprowadzony
przezorganizacjęchrześcijańską,więczakazywano
pacjentompalenianajegoterenie.Mógłzapalićtylko
wtedy,gdyskładałemmuwizytę.Cieszyłsię
upielęgniarkipewnymiwzględami,dziękiczemukiedy
tabyłaświadkiempróbypoczęstowaniagopapierosem,
poprostuuśmiechałasięznaczącoizostawiałanas
samych.ZważywszynaaktywnąnaturęM,siedzenie
bezczynniewpomieszczeniuszpitalnymbyłodlaniego
niedozniesienia.
Tymczasemmusiałemwyjechaćnakilkadni,aby
przygotowaćsiędopracy,którąmiałemwykonaćpoza
miastem.Kiedyzjawiłemsięwszpitaludwalubtrzydni
popowrocie,abysiępożegnaćzMprzedmoimdłuższym