Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział4
Toznalazłodrogędomorza.Przybrałoformęzamożnegodżentelmenawśrednimwieku,którasłużyła
mutakdobrzewpoprzednichmiejscach,ispędziłokilkadni,polującwporcieizaułkachdzielnicyportowej.
Byłozachwyconetym,jakbrutalnezabójstwasiejąziarnanieufnościistrachu,którekiełkujązakażdym
razem,gdyludzienapotykająkogoś,ktoniejestdokładnietakijakoni.Łatwiejbyłopolować,apotem
pożywiaćsiętymimrocznymiuczuciami,ukształtowanymiprzezstrachiszeptaćzaplecamitłumu,
przekonywaćludzi,żekażdy,ktoniejestnimi,musibyćzły.
Tobyłodośćłatwe.Alenietakłatwe,jakTooczekiwało.Botenportopierałsięnasilnym
fundamenciesercuiwoli,zapośrednictwemktórychEfemeramanifestowałauczuciaiżyczeniainnych
ludzkichserc.
Alejakifundament,jakieserce?Tozniszczyłowiększośćpomniejszychwrogówkobietynazywane
krajobrazczyniamiimężczyznnoszącychmianomostowych.Zapośrednictwemswoichstworzeńkontrolowało
szkołę,gdziezbieralisięwrogowie,izmieniłoichsiedzibęwewłasnykrajobraz.Nielicznekrajobrazczynie,
któreocalały,byłyobecnieuwięzionewefragmentachEfemery,doktórychuciekły,aresztaichkrajobrazów
pozostawałabezochrony.
Jednaktenfundamentniewykazywałrezonansumniejszychwrogów.Toniewyczuwałownimrównież
PrawdziwegoWroga,tego,któregonazywanoBelladonną.Tobyłocośinnego,zupełnieinnego.
Nowyrodzajwroga.
Todotknęłorezonansutegowrogawdwóchmiejscachiteraz,jeślinatkniesięnajegośladgdzie
indziej,rozpoznatoserce.
AleskoroTopotrafiłorozpoznaćwroga,toczywrógrozpoznaTo,czyjeznajdzie?
Tostraciłoradośćpolowania,kiedytamyślnabrałakształtuisiły.Niechciałozostaćznalezione,pókinie
będziegotowepókiniezniszczyMiejscaŚwiatła,któregoPrawdziwyWrógjeszczenieukryłwswoich
krajobrazach.
Porzuciłoportipopłynęłonapółnoc.Kiedychciałosiępożywić,przybierałopostać,któranależała
domorza,rozdymałosiętakbardzo,żemogłoupolowaćdowolnestworzenie.Potemzatrzymałosięwwiosce
rybackiej,głodneczegoświęcejniżmięso,któreznajdowałowmorzu.Wślizgującsięwumysłyludzi,
wpółmrokujawysnuodnalazłostrach,któryodpowiadałjegomorskiemukształtowi.Małystrach,
bezpiecznystrach,którydawałjedynierozkosznydreszcz.Ponieważrzecz,którejsięobawiano,byłateraz
tylkolegendą,wdodatkutaką,wktórąsięniewierzy.
Zachwyconeswoimodkryciem,następnegodniaruszyłozakutramirybackimi,wywołującwludziach
jedyniecieńniepewności,kiedyprzepływałoobokłodziipodnimi.Zaganiałowsieciławiceryb,więc
niepewność,któramogłapowstrzymaćrybakówodprzypływaniawtomiejsce,utonęławradościzudanego
połowu.
Toobserwowało,jakpodwieczórłodziewracajądowioski,czułowsercachludziradośćinadzieję,
żenazajutrzpołówbędzierównieobfity.
Połówbędzierównieobfity.Aleniedlanich.
KiedynadziejarybakówiichrodzinkarmiłaprądyŚwiatła,ZjadaczŚwiataunosiłsięnawodzie.Czekał.
Następnegodniadziesięćłodzirybackichwypłynęłowmorze.Nalądwróciłotylkopięć.
Ojcowie,synowie,bracia.Wszyscyzginęli.
Starcymówili,żepowinnibylispodziewaćsiękłopotów,skororybypraktyczniesamewskakiwały
dołodzi,uciekającprzedukrytymwmorzuniebezpieczeństwem.Aleniktniesądził,żestaralegendanagle
ożyje.Niktniespodziewałsięstrachu,jakinapełniludzkiesercanawidokmacekgrubychjakmasztyidwa
razyodnichdłuższych,podnoszącychsięzwodyirozbijającychkutrywdrobnymak.Niktniespodziewałsię
rozpaczy,jakąprzyniesiekrzykprzyjacielauwięzionegowtychmackachimiażdżonegopowoli.Gdymacki
rzucałygodowody,byłzbytciężkoranny,byowłasnychsiłachdopłynąćdołodzitowarzyszy.
Zakażdymrazem,gdypróbowalikogośuratować,tracilikolejnąłódź.Wkońcumusieliwrócićdowioski
zeświadomością,żezostawiliswoichkompanównapewnąśmierć.Rozpacziwstydprzepełniłyichserca
takimbólem,żejegomrokprzesączyłsięprzezfundamentchroniącywioskę,brukającwszystkowokół.
Iwystarczyłotylkopomyślećopechu,żebytensięziścił.