Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
RozdziałI
Znówobudziłsięniewyspany.Wnocybyłkolejny
nalot,chybazsześćdziesiątyodpoczątkuwojny,już
dawnoprzestałliczyć,irazemzinnymimieszkańcami
kamienicymusiałdotrzeciejnadranemsiedzieć
wschronie,któryniebyłniczyminnymjakpiwnicą,
ażodwołanoalarm.DopierowtedyHinze,strażnikbloku
ijednocześniedowódcalokalnejobronyprzeciwlotniczej,
łaskawiepozwoliłimwrócićdomieszkań.Tejnocy
bombyspadałydalekoodnich,gdzieśnaprzedmieściach
Berlina,chybawrejonieSpandau.ChoćwłaściwieOtto
Petersniemiałbynicprzeciwko,gdybyjakiśangielski
lotnikwreszciedobrzewycelowałitrafiłwichdom.
JedynietegomałegopaniMüllerbyłobyszkoda,dziecko
niejestniczemuwinne,możejeszczedoktoraSchneidera
zajmującegomieszkaniepodnim,dlapozostałychnie
znalazłbywspółczucia.Dlasiebieteżnie.
Chociażsyrenyzamilkły,Petersjeszczedługosłyszał
ichwyciewswejgłowie,razwysokie,razniskietony
rozsadzałymuczaszkęodwewnątrz.Zasnąłopiątej,
posiódmejjużwstał,tymrazemwyrwanyzesnuprzez
budzik.Półprzytomnywłączyłradio,pokuśtykałdokuchni,
nastawiłwodęnakawęizrobiłsobieśniadanie:pajdę
gliniastegochlebazmarmoladą.Kończyłymusię
skromnezapasyizniechęciąpomyślał,żeponownie
czekagostaniewdługiejkolejcepocośdojedzenia.Coś,
coakuratbędziemożnakupić.Zprzyjemnościązjadłby
porządnązupę,lecznatoniemiałcoliczyć.Niemartwił
siętymspecjalnie.Kupizapewneto,cozwykle:chleb,
kawę,margarynęlubmasło,ajeślimusięposzczęści,
tocukierikawałeksera.Słyszałwradiuwielokrotnie:
mimowojnyireglamentacjizaopatrzeniestolicy
wżywnośćjestdoskonałe,aspożyciemięsawręcz
wzrosłoodpoczątkuroku.Rolfwyjaśniłmudlaczego.