Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
dopanteonu„zaliczone”.Roktemupodłapałstylżycia
swojegoprzyjacielaitrwałwnim,niebardzowiedząc,jak
wyrwaćsięztegobłędnegokoła.
Wyciągnąłrękęwstronęstolikanocnegoiwymacał
panelkontrolnywielkościtelefonukomórkowego.Cichy
dźwiękdzwoneczkówpoinformowałMatta,żeprogram
rozpoznałjegozaspanątwarz.Naekraniepojawiłsię
szeregaplikacjistworzonych,abyułatwićżycieuczniom
prestiżowejszkoły.
Jednymkliknięciemrozsunąłzasłonywoknie.Światło
wdarłosiędopomieszczeniaiwyłoniłozcieniastos
wygniecionychubrań,pustebutelkiitalerze.Impreza
zbytszybkoprzeniosłasiędoichpokoju…
Ciche,niezadowolonemruknięciepolewejstronie
wywołałouśmiechnajegotwarzy.Kovuzakryłoczy
kołdrąiodwróciłsiędościany,wystawiającspodpościeli
nagiepośladki.Mattzaśmiałsięirzuciłwkumpla
poduszką,któraodbiłasięodczubkajegogłowy.
Noweź,jeszczeminutka…
PomimoprotestówKovuobróciłsięispojrzał
nieprzytomnienaprzyjaciela,zahaczającwzrokiem
opanującywpokojurozgardiasz.
Matko,aletusyf…sapnął.
Mattrzuciłwjegostronępanelkontrolnyiwstałzłóżka.
Chybanajwyższaporawpuścićekipęsprzątającą.
Powinniuwinąćsięwtrakciezajęćdodał,zamykającsię
włazience.
Zdążyłumyćzębyitwarz,zanimdoleciałdoniego
gniewnykrzykkolegi:
Czegomniebudziszbladymświtem,pacanie!Mogłem
jeszczepospać!
Mattwyszedłzłazienkiubranywspodniedobiegania.
Dwarzędyjegopięknychbiałychzębówwyszczerzyłysię
wuśmiechu.
Nigdynietwierdziłem,żeczaswstawać.
Kovucisnąłwprzyjacielapoduszką.Mattchwycił
jednąręką,zerkającjednocześnienawyświetlacz
telefonu,którytrzymałwdrugiejdłoni.Podjegoadresem
poleciałokilkaniecenzuralnychsłów,aszelestpościeli