Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Ktotam?–usłyszałam.
–Toja!
–Toja!–odkrzyknęła.
Nigdyniebyłamdokońcapewna,czyHopesię
wygłupia,czyjestażtakpedantyczna.
–Toja,Tree!Noweź,Hope,otwórz!
–ToTree!
Usłyszałamgłosmamydochodzącyzgłębi
mieszkania,aleniebyłamwstanierozróżnićsłów.
Hopeuklękła,żebyodezwaćsiędomnieprzezklapkę
nalistyudołudrzwi.
–Wezmękrzesłozkuchni.
–Weźtozkorytarza–powiedziałamdoklapki.
–Mamakazaławziąćtozkuchni!
–Okej,okej…
Czemumamasamaniezeszła?Naglepoczułamsię
zmęczonaizirytowana.
WkońcuHopeudałosięotworzyćdrzwi.
–Gdziemama?–zapytałam.Wdomubyłotrochę
chłodnoinieczułamzapachuobiadu.
–Właśniewstaje.
–Źlesięczuje?
–Nie,tylkojestzmęczona.
–Tatyjeszczeniema?
–Pewniesiedziwpubie.–Hopewzruszyła
ramionami.
Zdjęłamzramionciężkiplecakioparłamgoościanę.
Mamastałauszczytuschodów,aleniezbiegłanadół,
żebymnieuściskać.Zamiasttegozeszłaostrożnie,
trzymającsięporęczy.Pomyślałam,żepewnieniechce
siępoślizgnąćwkapciach,wyglądającychspod