Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
3
Chybakażdysłyszałprzynajmniejjedendowcipomilicjantach.
Zaniektóre,zwłaszczaterzucanemiczasemwtwarzzwyzywającym
uśmiechemnadokładkę,powinienemsiępewnienawetobrazić.Rzecz
wtym,żeniemogłem,bo...znałemFreda.
Czasemmyślę,żepodczasgdywieluPolakówwychowywano
naTrylogiiSienkiewiczaczyPanuTadeuszuczytanychimzamłodu,
Fredmiałprzyłóżkuwielkąencyklopediędowcipówomilicjantach.
Tyleżezamiastsięznichśmiać,traktowałjejakcholernypodręcznik.
Fred,zwanyprzeznasczasemKulapetą,bozdarzałomusiękuleć
iciągnąćzasobąjednąnogę,byłpostawnymfacetemozmęczonej,
poszarzałejtwarzy,którejwątpliwąozdobęstanowiłsmutnieopadający
wąs.Skóranapoliczkachzwisałamusmętnie,podoczamiciemniały
wory,nadającemuwyglądchoregospaniela.Ktośmógłbymuwtedy
zrobićzdjęcie,podpisać„Szareżyciewkomunizmie”iwysłać
naZachód.Innarzecz,żepracazFredkiemrzadkokiedybywała
nudna.
Byłposzukiwaczem,któryjednakwidaćtobyłojużnapierwszy
rzutokastraszniesięwswoimfachumęczył.Nudziłogoszukanie
przestępcównapolecenieprokuratury.Jegoambicjesięgałyznacznie,
znaczniewyżej.NiczymBorewiczz07zgłośsięFredchciałrozbijać
grupyprzestępcze,braćudziałwgrachoperacyjnych,wielkich
medialnychsprawachzapisującychsiępotemnastałewhistorii
ipodręcznikachszkoływSzczytnie.
Tegopoziomunieosiągnąłnigdy,alejednotrzebamubyło
przyznać:opowieścionimwykraczałydalekopozamacierzystą
komendę.Jednaznichgłosiła,żewpewnewolnepopołudniewybił
sobiezębysprzętemdoćwiczeńnamięśniebrzucha.
Zorientowaliśmysię,żecośjestnietak,gdypodczasodprawy
zamiastnormalniejeśćherbatniki,zacząłjemoczyćwherbacie.
Zapytany,dlaczegotorobi,najpierwsiękrygował,alepotempokazał
brakiwuzębieniuizreferował,cozaszło.