Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
nićtwarzprzedlecącymwjejstronęodłamkiem.Twarz
znajdującąsięniecałymetrnadziemią.Nieumiałem
określićjegowieku.Przeszedłemobok,zostawiającgo
wtyle,alezawróciłem,wciążpatrzącwdół.Spojrzałna
mnie,toczącswójwózek,iuśmiechnąłsię,wypowia-
dającnajzwyklejszenaświecieUNietrzeba,dzięki”,po
czymzostawiłmnienaśrodkuprzejściadlapieszych,
wpozycjinieudolnejchęciniesieniapomocy.Zawsze
takmiałem−kiedynaglemnieoświecało,żewypa-
dałobykomuśpomóc,atenktośnieprzyjmowałmo-
jejpomocy,czułemsiębezbronny.Jakbymprzejmował
nasiebiestan,wjakimmiałtkwićczłowiek,któremu
wcześniejzamierzałempomóc.
–Nochodź–usłyszałemjegogłos.Byłchropowaty,ta
-
kistereotypowy.Szorstki,taki,jakipowinienbyć.Spoj-
rzałemnadrugąstronęjezdni.Atam,metrnadziemią,
machałaręka,próbującściągnąćmniezprzejścia,do
któregozbliżałysiętrzyrzędyaut.
Gdydotarłemdochodnika,człowiekanadesceza-
miastwózkainwalidzkiegojużniebyło.Zniknął.Tak
samojakznikaliwszyscytacy.Kiedyś.Tobyłypiękne
czasy.Oddech,wreszciemożnabyłooddychaćpełną
piersią.Iludzietakwłaśnierobili−wciągaliwpłuca
gorące,wciążzakurzonepowietrzeiwcaleniespie-
szylisięzjegowypuszczaniem.Tobyłopowietrze,
wktórymczułosięsmakwolności.Albomożetaksię
tylkowszystkimzdawało.Anawet,jeżelisięzdawało,
tocoztego?Przecieżtakbyłołatwiej.Potylulatach,
przejściach,próbach,policznychstratachiwielkim
zwycięstwie.Wielkipowrótwyzwolicielibyłskąpany
wkwiatach.Wtedychciałosięwąchaćświeżyzapach
11