Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Nogizgniatałyburyśniegimaleńkiekawałkilodu,od-
skakującegoodasfaltupodwpływemnaciskustopy
wzimowych,ciężkichbutach.Nikttegoniezauważał.
Każdypatrzyłtylkonaplecyosobyprzedsobą,własnymi
plecamizasłaniającsięodresztyświata.Świata,któ-
rysięspieszyłtamitam,ijeszczedalej.Plecyosoby
przedskręcały,przyspieszały,czasemnaglezwalniały,
abywostatniejzniknąćwmijanymbudynkulubomi-
nąćzaznaczonąbiało-czerwonątaśmąniebezpieczną
przestrzeń.Wejściewstrefęgroziłoutratązdrowia
naskutekuderzeniaprzezgigantycznesoplelodu,zło-
wrogozwisającezdachów,daszków,rynienirynienek.
Szedłemstanowczym,szybkimkrokiem,starającsię
niezwalniać,cojakiśczaswręczprzyspieszałem.Raz
porazzerkałemukradkiemnaurbanistycznykrajobraz,
jedynywswoimrodzaju,tennajważniejszy,bezktóre-
goniewyobrażałemsobieżycia.Kiedykilkalattemu
wyjechałemdopracysezonowejzagranicę,brakowało
9