Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wewnętrznejizagranicznej,wkrótcejednakmachnąłręką
idałtemuspokój.Bywałoitak,żebrałzesobądoogrodu
Tocqueville’a,awkieszeniniósłschowanegoPaula
deKocka.tozresztądrobiazgi.
JeszczesłówkowtrącęoportrecieKukolnika:trafił
ondorąkBarbaryPietrownyporazpierwszy,gdyjako
dziewczynkabyłajeszczewinstytucieszlacheckim
wMoskwie.Zakochałasięwtymportrecieodrazu,
zwyczajemwszystkichpensjonarek,zakochującychsię
łatwo,bezwyboru,zwłaszczawnauczycielach,
przeważnieprofesorachkaligrafiiirysunku.Niechodziło
tuocechywspólnewszystkimpodlotkom,leczoto,
żenawetwpięćdziesiątymrokużyciaBarbaraPietrowna
przechowywałatenportrecikjakojednąznajcenniejszych
pamiątekimożedlategotylkostworzyładlaStiepana
Trofimowiczastrójprzypominającystrójzportretu.
Zresztąiotymoczywiś​cieniewartomówić.
Wpierwszychlatach,araczejwpierwszymokresie
pobytuuBarbaryPietrowny,Wierchowieńskiwciąż
jeszczemyślałojakimśtraktacieicodzieńpoważnie
zabierałsiędopisania.Leczpóźniejwywietrzało
mutowszystkozgłowy.Corazczęściejmawiałdonas:
„Zdajesię,żejestemdostatecznieprzygotowany,
materiałymamzebrane,alejakośnieidziemirobota!
Wcalenieidzie!”imelancholijnieopuszczałgłowę.
Niewątpliwiepowinnotobyłootoczyćgownaszych
oczachaureoląmęczeństwadlawiedzy.Jemujednak
chodziłoocoinnego.„Zapomnieliomnie,nikomunie
jestempotrzebny!”wybuchałnieraz.Taspotęgowana
melancholiaogarnęłagozwłaszczaokołoroku1850.
BarbaraPietrownazrozumiaławkońcu,żesprawa
przedstawiasiępoważnie.Samateżniemogłapogodzić
sięzmyślą,żejejprzyjacieljestzapomniany
iniepotrzebny.Abyrozerwaćprzyjaciela,ataeaby
przypomniećonimwspółczesności,zawiozła
godoMoskwy,gdziemiaławieleznajomościwświecie
literackiminaukowym;jednakiMoskwaniepomogła.
Dziwnetobyłyczasy;szłocośnowego,niepodobnego
zupełniedouprzedniejciszy,cośniezrozumiałego,