Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
pryskaćśliną,gdysiępanśmieje…Tojużpopostu
zgrzybiałość!Iwogóle,jakpanterazdziwniesięśmieje…
Boże,Boże!Tylenagromadziłosięwpanuzłych
przyzwyczajeń!Karmazinowniebędziepanaodwiedzał!
Atuibeztegowszyscysięcieszą…Pokazałpanwreszcie,
kimpanjest…No,dosyćjuż,dosyć,zmęczyłamsię!
Mógłbypanwreszciezlitowaćsięnadczłowiekiem!
StiepanTrofimowicz„zlitowałsięnadczłowiekiem’’
iwyszedł,skonsternowany.
V
Istotnie,zwłaszczawostatnichczasach,Stiepan
Trofimowicznabrałsporozłychprzyzwyczajeń.Opuszczał
sięzdnianadzieńiprawdąjest,żestałsięnawet
niechlujny.Piłcorazwięcej,łatwopłakałiniepanował
nadnerwami.Zbytstałsięwrażliwynapiękno.Twarz
jegonabraładziwnejłatwościzmienianiawyrazu,
przechodzącnaprzykładoduroczystegobezpośrednio
dośmiesznego,anawetgłupiego.Nieznosiłsamotności
ioczekiwałstale,abyktośprzyszedłgorozerwać.Trzeba
byłokoniecznieopowiadaćmujakieśplotkimiejskie,
noweanegdoty,icodzieńcośinnego.Agdyniktznas
przezdłuższyczasnieprzychodził,wtedyStiepan
Trofimowiczzaczynałsenniebłądzićpopokojach,
podchodziłdookna,ruszałwzadumieszczękami,
wzdychał,prawiejęczał.Stalemęczyłygojakieś
przeczucia,bałsięczegośniespodziewanego,lecz
nieuniknionego;stałsiętchórzliwy;corazwięcejwagi
przy​wiązywałdosnów.
Całytendzieńicaływieczórspędziłnadwyraz
smutno,posłałpomnie,byłzdenerwowany,długomówił,
opowiadał,alejakośbezzwiązku.BarbaraPietrowna
wiedziałaoddawna,żeStiepanTrofimowicznie
maprzedemnątajemnic.Wydałomisięwreszcie,
żedręczygojakaśmyśl,którejsamniemożesobie
uświadomić.Przedtem,gdyśmysięzeszlisamnasam,
izaczynał,biedaczek,skarżyćsięprzedemną,zwykle