Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wichpojęciu,armii.Zczymprzychodziliśmyiskąd?Szłamzabrać
najwidoczniejsząrzeczwtympokoju.Jakimprawem?Pomyślałam,
żenienależyzwlekaćigłosemnajobojętniejszympowiedziałam
głośno:
–Smakowski,proszęzdjąćtenportret.
Izabiłomiserce,czyteżonmnieusłucha.Aleodważnyczłowiek
nawetniespojrzałnagromadzącychsięliczniejMoskaliizdjąłciężki
obrazześciany.
–Czyjeto?–zapytałjedengroźnymgłosem,jakbynieumiejąc
inaczejzdefiniowaćswejpretensji.
–Moje–odpowiedziałamtwardo,idąckudrzwiom.
Przedemnąszedłczłowiekzobrazem.Niósłgozwysiłkiem,bobył
dużyiciężki.Myślałam,czyteżgoobaląiportretwydrą.Każdykrok
naprzódbyłjakbyniesłychanązdobyczą.Alezamnąwszcząłsięgwar
pijackichgłosów,więcobróciłamsięnibyzciekawością.
Wytrzymałam,nieodwracającoczu,wzrokkilkunastuopryszków,ale
zrozumiałam,żebędziewielkąrzeczą,jeślidojdęszczęśliwiedodomu.
[...]
Następnegodnia,1sierpnia,zjechałdodworulicznysztab
53Dywizjibolszewickiej.Zarazembyłtopierwszydzieńpogody.
Wsłońcujeszczestraszniejwyglądałytaboryzobdartymżołdactwem,
rozłożonetużzadworem,przystajnicugowej.Zrobiłosięodtego
mrowiatłoczno.Niemożnasiębyłoruszaćnigdzie,byichniespotkać.
Przedgankiemletniegomieszkaniastałastraż–wielkieczerwone
kokardyikryminalnefizjonomie,awewnątrzbyłanajdziwniejsza
rzecz.Tamobrałsobiekwateręsztabzłożonyzkilkunastu
inteligentnych,wybornieubranychmłodzieńców.Twarzeich,ubiór,
wskazywałyniedwuznacznieludziwyższejsferyitobyła
najwstrętniejszarzecz,jakąprzezcałyczasinwazjiwidziałam.Książę
Golicyn,synowiearchirejów,szlachta–idącabezhonoru,zjawnego
tchórzostwanałupiestwodoPolskiigrającawkarty,pijącaprzednie
wina,jakzanajlepszychcarskichczasów–wsłużbiebolszewickiej.
Byłoichkilkunastu,przezoknowidziałamichspacerujących