Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Londyn,EarlsCourtExhibitionCentre,12sierpnia2012roku,
godzina15:21
RosjaBrazylia,finałigrzyskolimpijskich
Piłkaspadanaparkiet.Tokoniec.Stoimynieruchomo,wmilczeniu,
nanaszejpołowie.
Siatkaoddzielaorgazmzwycięstwaodrozpaczyporażki.Nie
potrafięjeszczezrozumieć,cosiędokładniestałoijakdotegodoszło.
Totak,jakbymprzebudziłsięwsamymśrodkukoszmaru.Aletaknie
jest,towszystkojestcholernieprawdziwe.Rozglądamsięwokół
pogubiony,rozbity,jestemjakhologram.Obserwujępubliczność,ale
niesłyszężadnegohałasu.Mójojciectrenerreprezentacji,mistrz
uwielbianywcałymkrajusiedzinaławceitrzymasięzagłowę.
Niektórzymoikoledzysięobejmują,itacy,copłaczą.
Janie,jastojęnieruchomo,skamieniały.Kiedyidziemydoszatni,
ktośpróbujemniepocieszyć,aleniejestemwstaniespojrzeć
muwtwarz.
Wchodzimydośrodka.Otaczanassurrealistycznacisza,woddali
słychaćświętującychRosjan.Czaswłożyćdresiwyjśćzpowrotem,
żebystanąćnapodium.Wchodzimynadrugistopień,znajdującysię
paręcentymetrówodchwały,wiecznejradościtych,którzywsporcie
zdobywająolimpijskilaur.Czujęłzęspływającąpopoliczku,wycieram
oczy.Toniejestsmutek,tylkotakienieokreśloneuczucie:jestemtam,
niebędąc.
Zostajęwylosowanydokontroliantydopingowej.Potrzebuję
czterdziestupięciuminut,żebyoddaćmocztocaławieczność,dla
mnieidladrużyny,któraczekanamniewautokarze.
Nawetwdrodzedowioskiolimpijskiejniktniemasiłysięodezwać.
Wchodzędopokoju,siadamnapoduszce,chowamgłowę
wramionachiopieramsięościanę.Rękamimocnościskamnogi.
Jestempozostawionysamemusobie,bezsilny,kompletniepusty.
Załamany.
Czterygodzinypotym,jakostatniapiłkaspadłanaparkiet,wreszcie
docieradomnie,cosięstało.Mamodwagęotymmyśleć,przeżywać,
rozpamiętywać,wiedząc,żetobędziewielkicios.
Płaczę.Płaczęjakjeszczenigdydotąd,ogarniamnierozpacz,jakiej
nigdywcześniejniedoświadczyłem.Czuję,żespadamwotchłań,jakby
wciągałamnieziemia.Przegrałemfinałigrzyskolimpijskich
wLondynie2012.Przegrałemnajważniejszymeczwżyciuiprzegrałem
go,będącmilimetrodzwycięstwa.Straciłemjedynąszansę,żeby