Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Niebyłamodtego,żebywnikać,cotutajrobił.Nie
wmojejgestiileżałozapytaniego,jaksięnazywa,ile
malat,gdziemieszkaidlaczegowybiegłwpanice
zbloku,zktóregodachuprzedchwilązrzuconojakiegoś
faceta.Kiedyśmusiałabymtowiedziećidopilnować
wszystkiegobyłamniczymstrażniknajwyższego
porządkuleczśmierćOlgidośćdrastycznie
zweryfikowałamojepodejścieiterazpoprostumiałam
togdzieś.
„Niemojeżycieraczejnieżycieniemójkłopot”.
Ledwotamyślwybrzmiałamiwgłowie,aoboje
zbrunetemdrgnęliśmyiruszyliśmywprzeciwnych
kierunkach,byledalejodzmasakrowanegociała.
Janagórę,onkuwyjściuzosiedla.
Niczymnaautopilocie,wciążwytrącona
zrównowagi,dotarłamnaswojepiętro.
„Tonapewnostałosięnaprawdę?”.
Odóralkoholupoczułam,zanimjeszczezobaczyłam
ojcależącegonaklatceschodowej.Pijanywsztok,
znajdowałsięwtejsamejpozycji,wjakiejgozostawiłam,
gdywychodziłamnaspacerzHektorem.Jeszczekilkalat
temusiłąwtargałabymgodomieszkania,aleteraznawet
niezmuszałamsię,abychciećtozrobić.
Pies,wyczuwszyojca,warknąłcicho.Szybko
przyciągnęłamdolnykraniecbluzydopiersi,bygownią
zawinąć.Włożyłamkluczdozamka,przekręciłamijuż
miałamnacisnąćklamkę,kiedynawycieraczcedojrzałam
kopertę.Najzwyklejszą,białą,takąnajtańszą,jakąmożna
kupićnapoczcie.