Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdziałpierwszy
Przyłożyłanosdokarkumałegośpiącegoczłowieka
iwzięłagłębokiwdech.Najpiękniejszyzapachświata.Nie
mogłyznimkonkurowaćaninajdroższeperfumy,ani
nawettaklubianeprzezniąziołowenuty,którechętniej
znajdowaławkosmetykachibetonowychdonicachniż
ogródkachprzychatkachpodlasem.Nicniepachniałojak
śpiącyFranek.
Znowugoobwąchujesz?Franciszekseniorpocałował
Rosiewczubekpoczochranejgłowy.Wzruszyła
ramionami.
Niemogęsiępowstrzymać.Zobacz,jakijestidealny.
Kiedyśpipowiedzielichórem.
Jeszczewczorajchciałaśgowyrzucićprzezokno.
SpiorunowałaAreczkawzrokiem.Jejnajlepszyprzyjaciel
jakzwyklenieprzebierałwsłowach.
Nigdynie…
Możeniepowiedziałaśtegogłośnospojrzał
naFranciszkaalemusiszprzyznać,żegodzinnahisteria
dwulatka,podhasłem
tennarysowanypiesekjestzbyt
niebieski,atendrugizamało
,wyprowadziłacię
zrównowagi.
Przepędziłaichdokuchni.Bałasię,żeichszeptyobudzą
Franialub,cogorsze,drzemiącegownimdemona.
Czułamsięnajgorsząmatkąświataskwitowała.
Iżałowałaś,żewogóleniązostałaś.Arkadiuszmiał
talentdodolewaniaoliwydoognia.Marzę,żebycię
terazsfotografować.Taminabyłabyhitemnakolejnym
wernisażu.
Niepowinieneśbyćnaschadzcezjakimś
umięś​nionymblondApollinem?Tochybatwójtyp?
Musiszbyćnaprawdęzmęczona,złośliwościcinie
wychodzą.Jestemstaływuczuciach,mojesercenależy