Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
4
Siedziałemdopóźnawnocy.Ranoobudziłomniepukaniedodrzwi.
Poczłapałemzdziwiony.Niktdotejporyjeszczedomnieniezaszedł.
Wprogustałmężczyznakołoczterdziestki.
—Dzieńdobry,przepraszamzanajście.ArkadiuszKalecki.Jestem
z„Kuriera”.Wiemopanawczorajszymodkryciu—uśmiechnąłsię
porozumiewawczo.Mrugnął,gratulującdokonania.
—Potrzebowalibyśmy,żebynampanopisał,jakdotegodoszło.Ale
takzpanaperspektywy,jakpantoczuł.
Patrzyłemnaniego,jakbymmiałprzedsobąmówiącegoludzkim
głosemkonia.
—Amożepowinienpanzapytać,czywogólemamnatoochotę?
—niemusiałemudawaćzdziwionegoioburzonegojednocześnie.
—Oczywiście—uśmiechnąłsięprzepraszającodziennikarz,jednak
całkowicieniespeszony.
Razwżyciuudzieliłemwywiadu,itotelewizyjnego.Dopadlimnie
kiedyśnaulicyzkamerą,gdyzatrzymałemsięprzedplakatemfilmu
SkandalistaLarryFlynt.Mężczyznaukrzyżowanymiędzynogami
nagiejkobiety.Prowokacja,którabyłajednymzfilarówakcji