Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
8
Naprzeciwkomnieszedłproboszcz.Wypadałoprzystanąć.
Spotkaliśmysiętużprzycmentarnejbramie.
—SzczęśćBoże—ukłoniłemsię.
—DajBoże—odpowiedział.
Miałciepłe,łagodneoczy.„Proszęwejść”,mówiłacałajegotwarz.
Dotejporybyłemwtutejszymkościółkudwarazy.Dwarazy
słyszałemjegoproste,alebardzomądrekazanie.
—StanisławMadej.Jestemnowymparafianinem,no,przynajmniej
półparafianinem.
—Tak,tak,wiem.Jestpannowy,aleznany…byniepowiedzieć
sławny—zażartował.—KsiądzMelchiorGórski.
Uścisnąłmidłoń,nienaskórkowo.Przytrzymałchwilę,abymogły
przejśćpozytywneimpulsy.„Bioenergoterapeuta”,pomyślałem.
—Proszęodnotować,gdzienastępujenaszepierwszespotkanie.
—Poprzeczna.UlicaPoprzeczna,kołocmentarza—rzekłem
dumny,żeznamgłównąulicęwRojnie.
—Brawo.AczemuPoprzeczna?
—Pewniecośjąprzecina.