Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział1
Gdybymtylkobyłaodważniejszaibardziejotwarta
nazmiany…Gdybymniebałasiępodejmowaćryzyka
istawiaćczoławyzwaniombyłabymwzupełnieinnym
punkcieżycia.Atak…Tkwięwsytuacji,wydawałobysię,
bezwyjścia.Wzasadzietomiałamkiedyśwyjściejakieś
czterylatatemu,stojącprzedołtarzem.Towyjściebyło
nawetcałkiemsporychrozmiarówidzieliłomnieodniego
zaledwiekilkakroków.Sprintemtobyzajęłojakieśpięć
sekund.Mawiają,żeczłowiekuczysięnabłędach.
Notosięnauczyłam.Dziękujączacennąlekcję,czułam,
jakbymczekałateraznadzwonek,któryzakończy.
Jednak
Woźny
najwyraźniejzaspałizapomniałomnie.Nic
wtymdziwnego,przecieżjeszczeinniludzie
składającydoniegoprośby.Cotamtakanaiwnababajak
ja;poczeka.Wkońcuczekaniepowolistawałosięmoją
profesją,tyleżebezzapłaty.Czekałam,onwróci
zpracy(dziwnymsposobemzawszemusiałzostać„po
godzinach”),czekałamzmienikoławsamochodzie,
czynaprawito,cosięzepsuło.Czekałamnaniego,gdy
sięspóźniał,afinalnieprzezniegozawszespóźnialiśmy
sięoboje.Itakbyłoniemalżecodziennie.Czekałam
równieżnadziecko,któregobardzopragnęłam
trzydzieścilattojakmyślęnajwyższyczasnatakie
sprawy.Onzkoleizawszemiałczasnawszystko.