Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział3
–Cholera!Jaktugorąco!Byłampewna,żewybraliśmysię
doPolski,atymczasemzamiastweWrocławiu,wylądowaliśmychyba
wHiszpanii!–zaśmiałasięDominika,ocierającwierzchemdłonipot,
któryniespodziewaniezrosiłjejczoło.Miaławrażenie,żesięroztapia,
niczympozostawionanasłońcumlecznaczekolada.Zdecydowanie
przeztekilkamiesięcyżycianairlandzkiejwyspieodzwyczaiłasię
odtakichtemperatur.Chociażtegorokunabrzydkąpogodęnawet
wIrlandiiniemogłanarzekać.
–DoHiszpaniijeszczesięwybierzemy,terazmusimydotrzeć
naDembowskiego.
Hubertuśmiechnąłsiędodziewczynyimocniejprzytrzymał
uchwytuzawieszonegonagórnejrurce,gdyżwłaśniewtymmomencie
autobuswszedłwostrzejszyzakrętichłopakomalsięnieprzewrócił,
arazemznimpoleciałabyiDominika,któraobejmowałagowpasie.
Wrocławzawszejąinspirował.Nieznałagozbytdobrze,chociaż
kilkarazymiałaokazjęodwiedzićtoprężnierozwijającesięmiasto.
Zakażdymrazemtylkoutwierdzałasięwprzekonaniu,
żetametropolianigdynieśpi.Bardzochciałazwiedzićwielemiejsc
zeswojejlisty,którąskrupulatnieprzygotowywałaprzedprzylotem,
jednakniebyłapewna,jakpotocząsięsprawyzrodzinąHubertaijak
zakończysięichwrocławskaprzygoda.
Autobuslinii106dojeżdżałwłaśniedodworca.Podróżokazałasię
dlanichbardziejmęcząca,niżpoczątkowoprzypuszczali.Wysiedli
naprzystankuiobojerozejrzelisiędokoła.Wrocław,zazwyczaj
tętniącyżyciem,terazzdawałsięjakbylekkouśpiony.Samochody
leniwieciągnęłysięwkorku,najprawdopodobniejspowodowanym
widocznymiwoddalirobotamidrogowymi.
Usiedlinaławce,poczymDominikaporazkolejnyspojrzała
nazegarek.Nielubiłaniepunktualności,anajwyraźniejkomunikacja
miejska,jakmiaławzwyczaju,żyłazupełnieinnymrozkłademjazdy
niżtenzawieszonynatablicy.
–Niedenerwujsię,niedługobędziemy.
–Notomniepocieszyłeś–odpowiedziałanerwowoirazjeszcze
spojrzałanawyświetlacztelefonu,choćodpoprzedniegorazunie
minęłanawetminuta.