Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
DetektywzWyspHawajskich
Wczwartekwieczoremogodzinieszóstejdotarł
AleksanderEdendohotelu
Steward
.Lutowydeszcz
przyniósłwczesnyzmierzch.Zamyślonyjubilerprzyglądał
sięzdrzwiwestybuludefiladziepodrygującychparasoli
iświatłomulicyGearypołyskującymżółtawowmżących
strugachdeszczu.Potempoderwałsięizlotnym
umysłem,jakmłodzieniec,pojechałwindądopokojów
AlicjiJordan.
Oczekiwałagouwejściaswegosalonu,uroczajak
młodadziewczyna,wobcisłejszarejsukniwieczorowej.
– No,Alec,niechżepanwejdzie!Poznajepanjeszcze
Wiktora?
EdenniewidziałodwielulatsynaAlicjiistwierdził,
żenatwarzytrzydziestopięcioletniegoobecnie
mężczyznyłatwopoznaćbyłośladyjegolekkomyślnego
życia.Brunatneoczyspoglądaływzrokiemznużonym,jak
gdybypatrzyłyzbytdługowjaskraweświatło.Twarz
wydawałasięnapuchnięta,postaćzbytotyła.Aleubranie
miałnienaganne.Krawiecjegoniebyłwidocznie
powiadomionyoruiniemajątkuPhillimore’ów.
– Proszę,niechsiępanzbliży!uśmiechnąłsię
Wiktor,ponieważwidziałnadpływającewielkiesumy.
Oilewiem,dzisiajjestwiekopomnydzień.
– DziękiBogu!dodałajegomatka.Jestem
zadowolona,żeniepotrzebujęmyślećwięcej
onaszyjniku.Zbyttowielkiciężarwmoimwieku.