Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział3
Kiedynastępnegodniazajechałemprzedmagazyn,
zpodnieceniaażściskałomniewżołądku.Wszedłem
dośrodkaizobaczyłemShauna;siedziałzdrugim
facetem,któregoznałemzczasów,gdypracowałemdla
Bretta.
–Cześć,Enzo–przywitałemsięznimciepło.Enzo
wprzeszłościczęstotowarzyszyłmipodczasroboty.
–Cześć,Młody–odparł.Wstałiklepnąłmnie
poplecach.Bardzołatwobyłodogadaćsięztymi
gośćmi,bonieinteresowałoich,gdziesiępodziewałem
anicorobiłem;akceptowalimniebezzastrzeżeń.
–Jedzieszdziśzemną?–zapytałem,rozglądającsię
zainnymi.
–Uhm.Japrowadzę,aShaun,José,AaroniSteveidą
ztobą–odpowiedziałizpodnieceniemzatarłręce.
Shaunidziezemną?Super,więcbędziezabawa
–pomyślałem.
SpojrzałemnaShauna.Pomoimciosiepozostało
murozcięcienagrzbiecienosaisińcepodoczami.
–Świetnie.Cocisięstałowtwarz,Shaun?Kiepsko
wygląda–powiedziałemzaczepnieiuśmiechnąłemsię
doniego.
Wstał,patrzącnamnieostrzegawczo.
–Tojużdrugiraz,Młody.Lepiejdlaciebie,żebynie
doszłodotrzeciego.
–Dlakogolepiej,dlategolepiej–warknąłem.
Wzruszyłemramionamiiodwróciłemsię.
GdybyShaunchciałmniezaatakować,niezrobiłby