Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
garażu,żebyjezamknąć.Dziękitemuistniałaszansa,
żepowłączeniusiękamerochroniarzemonitorujący
przesyłanyobrazniezauważąażdorananic
podejrzanego.
Wsiadłemponowniedobugattiiszybkoruszyłem
przedsiebieulicą,nieczekającnaEnzo;uznałem,
żezobaczęsięznimuBretta.
–Aniechmnie!–zawołałemzpodnieceniem.
Wnętrzesamochoducałebyłowczerwonejskórze;jej
zapachodurzał.Prowadząc,zmiłościąprzesunąłem
dłońmipokierownicy.Czterdziestopięciominutowa
przejażdżkaokazałasięowielezakrótkaikiedy
zajechałemnamiejsce,byłemniepocieszony.
Rayzacząłpodskakiwaćwmiejscu,oglądającwóz
zełzamiwoczach.Przeciągnąłdłońmipomasce.
–Och,maleńka,tatuśbardzociękocha–szepnął
kurozbawieniuchłopaków.Miałnapunkcie
samochodówprawietakiegosamegofiołajakja.
Brettwalnąłmniewplecyzuśmiechemzadowolenia.
–Wciążmasztocoś,Młody.
–No,mam–przyznałem.Wiedziałem,żejestem
wtymdobry;niemusianomitegomówić.Miałemtalent
dokradzieżysamochodów.Raykiedyśzażartował,
żepotrafięjeczarować,nakłaniać,żebyruszyły.
Świadomość,żemamdoczegośzdolności,
zdecydowanienapawałamniedumą–dlategobyłem
natakimhaju,gdysiętymzajmowałem.Nicnie
wychodziłomitakdobrzeiczułem,żewłaśniedotego
sięurodziłem.
–Masz.–Brettpodałmigrubąbeżowąkopertę,
wktórej,jakwiedziałem,znajdowałosiępięćtysięcy