Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
kolejnychmotocykli.Różnych,choćprzeważnieciężkich,wielkich,
czarnychmaszynobładowanychsakwamiikuframizwizerunkiem
rozbitegozegara.Baranierogikierownic,lśniącechromemżebra
silnikówitrąbywydechów,nabrzmiałe,błyszczącewsłońcubaki,
awszędzieponadtymmałpierykiiwrzaski.Dzwoneczekżartowała
kiedyś,żekażdyZjazdtojakzamienianielunaparkuwZOO.Iteraz,
patrzącnatychwszystkichgościwskórach,którychnajpierwzwał
Dzieciakami,apotemzamienniebraćmilubtymizjebanymipalantami
skądśtam,Stalówkaniemógłsięzniąniezgodzić.JebaneZOOtuż
przedporąkarmienia...Alediabłatam,naprawdęmutopasowało!
Dlategowodpowiedzinawesołeokrzykiuśmiechnąłsięnawetpod
nosemizszedłposchodkach,bysięprzywitaćzewszystkimi.
ZdrugiejczęściplacudobiegłygogłosyBliźniakówkończących
zasiebiezdania,wulgarneporykiwanieKędziora,gdzieśwpolu
widzeniamignąłmuMilczekchwalącysięzdobytymnożem.
Wpobliżunatomiasttwarze,którychalbinosniewidziałodzeszłego
Zjazdu.Ludzie,zaktórymizdążyłsięstęsknić.
Cześć,Kaprys!zawołał.Cocisięstałownos?
No...niemam.Chudyfacetzbandanąwzwiędłekwiaty
wyszczerzyłżółtezęby,asłońcebłysnęłorefleksemnaszynie
zamocowanejwmiejscunosa.Piesmiujebał.
Poszłootakąjednąsukęwyjaśniłstojącyobokprzedwcześnie
łysiejącyokularnik,doktóregolatatemuprzylgnęławpełnizasłużona
ksywaKarambol.Jakzawszezresztą,nie,Kaprys?
Chudzielecwystawiłwskazującypalec,nacoKarambolkłapnął
zębami,warknął,apotemobydwajwybuchnęliśmiechem.Stalówka
śmiałsięrazemznimi,ajednocześniewitałsięzkolejnymi
przybyłymibraćmi.Zauważyłzlekkimzdumieniem,żechoćczęść
znichmiała,napodobieństwopierwszychChłopców,naszywki
bezpośrednionakurtkach,toniektórzyprzeszyliwszystko
nakamizelkiwzoreminnychklubów.
Wieszjakjest,Stalówka.Towszystkozniechęcidopierdolonej
przemocywyjaśniłmuMikołaj.