Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
RAZ
S
pospękanychpłytachparkowegochodnika.Minęłaklomb
fatygowanałaciatafutbolówkatoczyłasięwolno
irozpartegowjegocieniukotaliżącegotylnąłapę.Minęłaławkę,
asiedzącenaniejdwiemłodematkiodprowadziłyjąwzrokiem,
nieprzerywającrozmowy.Niepróbowałyzatrzymaćpiłki,choć
wystarczyłotylkowyciągnąćnogę.
Ślademfutbolówkiszedłchłopiec.Wcześniejbiegł,aleledwie
piłkaopuściłamurawę,byzmajestatemwtoczyćsiędoparku
idalejsunąćpowoliskrytąwcieniualejką,dzieciakzwolnił.Szedł
terazrękamiwkieszeniach,podtrzymujączaluźnespodenki,
którewciążbardziejpasowałynajegostarszegoodwalata
brata,inicsobienierobiłzponaglającychokrzykówkumpli.
Oczywiściebyłowiadomo,żetoonmaiśćpopiłkę–wkońcukto
peci,tenleci–aleniebyłtakigłupi,bysięterazzziajać,apotem,
naboisku,dyszećjakpies.
Minąłławkęiburknąłciche„dzieńdobry”.Jednazkobiet
uśmiechnęłasię,jakbybyłjakimśniedorozwojem,iwskazała
murękąkierunek,wktórympotoczyłasiępiłka.
–Tampoleciała,złociutki–powiedziała.
„Złociutki”.Takmówiłykobietywwiekubabcichłopca,anie
takieniewielestarszeodjegosiostrystudentki…
Mimotoburknąłjeszcze„dziękuję”,którepłynnieprzeszło
wpełenzawodujęk.Futbolówkaskręciłabowiemnakamieniu
iwtoczyłasięprostowwielką,brudnąkałużę.Zatrzymałasię
–oczywiście–nasamymjejśrodku.
–Cholera!–mruknąłchłopiec.
–Ej,złociutki,uważaj,jaksięwyrażasz!
Małyodwróciłgłowęztakąminą,jakbyzarazmiał
zademonstrowaćkobiecie,jakjeszczepotrafisięwyrażać.Już
nawetotworzyłusta,kiedynagleusłyszałklikagłośnych
chlapnięć.
–Twoja?–rozległsięznajomygłos.