Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Przepraszam,niechciałem,toznaczy…
–Rozumiem,panieAndrzeju,naprawdę–powiedziałksiądz
Jan.–Żebypansłyszał,jakierzeczyzdarzamisięczasem
nakazaniupowiedzieć!
–Tak…oczywiście–nieprzekonanyPanBalonpowiedział
tesłowabardziejdomarmurowejposadzkiniżdokapłanów,
poczymuniósłprzedramię,udając,żespoglądanazegarek.
–Przepraszam,alemuszęjużiść.
–Oczywiście,panieAndrzeju,aleproszęsiętakbardzonie
przejmować.
–PanAndrzejjużtakijest–dodałksiądzZygfryd.–Skromny
inieśmiały,alebardzooddanyspołeczności.
SpeszonyPanBalonnamomentpoderwałgłowę,alezaraz
opuściłjąznowu.
–Bardzomiłobyłopoznać–zapewniłposadzkę.–Szczęść
Boże.
–SzczęśćBoże,panieAndrzeju–odparłwesołoksiądzJan,
aksiądzZygfryddodałjeszcze:
–Iniechpanpamiętaokoncercie.
PanBalonjużwpołowienawypokiwałgłową,cobyłotrudne,
zważywszynato,jakmocnowciskałjąterazwramiona.Było
muwstyd,ajednocześnieczułnarastającygniew,żezareagował
jakwystraszonedziecko.Toniebyłon,tobyłozupełniejakby
ktośzaprogramowałgodotakiegozachowania,ionowłączało
sięsamozawszewtakichwłaśniesytuacjach.
Nadewszystkojednakczułniepokój.Boteżmiałprzez
momentwrażenie,żerozpoznajetwarzksiędzaJana.Iżewidział
jąnawetwswoimdzisiejszymśnie.
***
Niemiałpojęcia,czyobudziłgogrzmotzaoknem,czypukanie
dodrzwi.Wjegoumyśleobatezdarzenianastąpiływtejsamej
chwili.Amożerzeczywiścietakbyło?
Otworzyłoczy,rozmasowałskronieipopatrzyłposobie
nieprzytomnymwzrokiem.Siedziałwfotelu,gdziezasnął
powzięciuxanaxu.Zostałomujeszczezestarychrezerw,dawno
niemusiałznichkorzystać.Terazwidaćznowusięnaniego
uwrażliwił,amożedoszładotegonieodespananocka,bopadł,