Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Otopowoliwkraczaławinny,nieznanysobieświat.Mogłabyć,kimchciała,iteraztylkood
niejzależało,jakbędąjąpostrzegaćinni.Wypiłakawęimimoiżprzezgłowęprzemknęłajej
myśl,żeniemazarezerwowanegożadnegonoclegu,postanowiłaniemartwićsięnazapas.
Wyjęłapieniądze,alekierowcaniepozwoliłjejzapłacićisamuregulowałrachunek.Znową
porcjąsiłruszyliwdalsządrogę.
—Nawetniewiem,jakpanunaimię—zagadnęłapodługimczasie.Zupełnienie
nadawałasięnatowarzyszkępodróży,któragadulstwemmiałaodpędzićsenodkierowcy.
—Paweł.—Kierowcaspojrzałnaniąkątemoka.—Apani?
—Katarzyna—powiedziałanieoczekiwanie.—Inieżadnapani.Poprostu
Katarzyna.—Nagle,zzupełnienowym,naprędcewymyślonymimieniem,zapragnęła
opowiedziećmuosobie.ToznaczyoKatarzynie.—JadędoWarszawy,bowkrótcezaczyna
sięrokakademicki.Studiuję.
—Mieszkaszwakademiku?—podtrzymałrozmowę.
—Tak.Toznaczymieszkałam...Alewiepan...
—Paweł—poprawiłją.
—Alewiesz,mamjużdośćtychciągłychimprez,tegoniekończącegosiębalowania
—corazłatwiejbyłojejwczućsięwrolę.—Tojużtrzecirokstudiów.Licencjat,powoli
muszęmyślećomagisterce...
—Costudiujesz?
—Filozofię.Tookropnykierunek,aleprzynajmniejmnienienudzi.
—Małopraktyczny—stwierdził.
—Fakt—przytaknęła.—Alebawimnieto.Poszłamnafilozofię,bochciałam
znaleźćodpowiedzinanękającemniepytania.
—Iznalazłaś?
—Gdzietam!Niedość,żenieznalazłamodpowiedzi,topojawiłosiętysiąc
następnychpytań!—Roześmiałasięradośnie.Takdobrzebyłobyćkimśinnym.
—AledlaczegoWarszawa?Toprzecieżkawałdrogi.Jaksiędomyślam,mieszkaszw
okolicy,zktórejcięzabrałem.
—Nowłaśnie.Imdalej,tymlepiej.Wiesz,jaktojest.Rodzice,którzyzagłaskaliby
cięnaśmierć,wścibskasiostra,nadopiekuńczybrat...
—Wiemcośotym—zgodziłsięznią.—JateżprzezrodzinęuciekłemdoBerlina.
Aleteraz,kiedyjużtamjestem,corazwyraźniejwidzę,żeniepowinnotakbyć.Toznaczy,
wiesz...Uciekasznibytylkonastudia,apotemspotykaszkogoś,znajdujeszpracę,powoli
zapuszczaszkorzenie...
—Właśnieotymmarzę—tymrazemmówiłaszczerze.
—Arodziceniebalisiępuścićciętakdalekosamąnastudia?Pytam,bochociażja
teżwyjechałem,tojednakjestemfacetem.Wiesz,facetomłatwiej...Amojasiostramiałajuż
problem.Matkawyrywałasobiewłosyzgłowy,żechcewyjechaćiwymknąćsięspodjej
kurateli.
—Dlaczegomielibysiębać?Przecieżświatniejesttakizły,jakgoopisująw
tabloidach—toostatniezdanieprzeszłojejprzezgardłoztrudem.—Pozatymwierzęw
ludzi,naprawdę.Mamwspaniałychprzyjaciół,naktórychzawszemogępolegać.
—Tomaszszczęście—uznał.
Potakującokiwnęłagłową.
—Pozatymmamchłopaka.Opiekujesięmną.Pomagami.Chodzimydojednejgrupy
nazajęcia.Zresztąitakmyślałam,żebyposkończeniuliceumwyjechaćgdzieśmiędzyludzi.
Nowiesz,spokójwsipotrafibyćdołujący.Pozatymniemiałabymtamperspektyw.Myślisz,
żemarzę,żebyskończyćjakopaniwZUSie?Wmojejokolicytakietattoszczytmarzeń.Ja
pragnęłamczegoświęcej.
13