Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozlazłychichoczecichutko,długo.Słońcewydobywazjego
opalonejtwarzyodcieńszlachetnegokruszcu.
–Głupota,grzechy,błędy,lubieżnośćichciwośćduchiciałonam
gryząnibyząbzatruty...Narzeczywstrętnepatrzymysympatycznym
wzrokiem...–cytuje.Idodajeserio:–Wżartowszem,zainwestuję.
Przecieżwco?
–Wduży,pożytecznyfigiel–obiecujeWissenteufel.–Otóż
międzyinnymiwiem,jakszkolnictwowyższedlacelówwyższych
zgównićidobrzenatymzarobić!
Grubasrozjaśniasięnagleistajepodobnydojaśniejącegowłaśnie
dnia.
–Świetnasprawa.Egzystujemy,gdydziałamywoparciuoswą
wolnośćzawartąwnaszejspontaniczności.Toprzezniąkomunikuję
swąwolnośćinnym.Zgównienieedukacjibardzomiodpowiada.Lubię
zgówniać,jakwszyscy.Ciekawe,żejeszczecośdogównienia
zostało!?
–Założymywtejdziurzeprywatnąuczelnię.Nasząuczelnię
–precyzujechłodnodoktorWissenteufel.
Rozlazływątpi.
–Tu?Wśródpólziemniaczanych,zagonówdługichdochodzących
doratusza?Dlawieśniakówkartoflanych,dziewekpasącychkrówska
namiedzach,gdziecykoriapodróżnikzkwiatuszkamibłękitnymi?
–No–potwierdzaWissenteufel.–Zamknijoczy,poeto,wzleć
wnieboipopatrz.Jaktomówicie:oczymaduszy.Powiedz,
cowidzisz?
Rozlazłyżartobliwiezasłaniaoczyswąwielkąłapą:
–Widzę!Szeroko,dalekopodpotokamibłyszczącychgwiazd,pod
sosenrzeką.Polazielonenibyplacekkrowi,zagłodzonedrzewa,drogi
nibyprzedłużonedżdżownice.Żadnejuczelniażdonieboskłonu!
–Właśnie–zgadzasiędoktorWissenteufel.–Znajdujemysię
wcentrumdziczy!
Mimożeabsolutnieniejestpoetą,cytujeHeinego,zwrot