Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Niktnieośmieliłsięzakłócaćspokojuprzyrody.Po-
zostałytylkobetonowepłytyistudnie,jedyneśladynie-
udanejpróbydziałaniaczłowieka.
Kochamtomiejsce,skrawekmojegodzieciństwa.
Częśćmniesamej,dziśjużtakodległej,innej.Dobrze
pamiętam,jakkoiłomójsmutekiuspokajałopokłót-
niachzbratem.Chowałomnieprzedświatem,awłaści-
wienieprzedświatem,tylkoprzedludźmi.Tutajbyłam
wolnainieskrępowana.Bezmaskinakładanejdlatych,
którzykochalimniepoto,byichzadawalać.
Zakażdymrazem,kiedytupowracam,czujęwyraźnie,
jakzieleńbierzemniewobjęcia,zioławitajązapachami,
awiatrdelikatnieowija,jakgdybytuliłmniedoswojej
piersi.Czytomożliwe,bykonaryrosnącychtusosen
szumiałydomniewesoło,mówiąc:dzieńdobry?
Niewidzępowodu,abydzielićsięmojąmiłościądotego
miejscazkimkolwiek.Bomiejscaniemająjużdlaludzi
takiegoznaczeniajakkiedyś.Amożesięmylę?
Zbliżyłamsiędobetonowejpłytyiprzycupnęłamna
brzegu.Przymknęłampowieki...Gdyumysłopuści-
ływszelkiemyśli,usłyszałamciche:cyk...cyk...cyk...
To,cobyłonajbliższememusercu,znowumiałam
szczęściepoczuć.Cyk...Cyk...Cyk...Przezkrótkąchwi-
mogłamdotknąćduchaprzyrody.Cyk...Cyk...Cyk...
Zpozoruotaczałymnietylkotrawaipiach,atakna-
prawdęczułampulsziemi.Cyk...Cyk...Cyk...Słysza-
łam,jakwpniachdrzewrześkopłynęłyżyciodajnesoki.
Cyk...Cyk...Cyk...Maleńkieowadykoncertowaływy-
łączniedlamnie,cykającradośnie.Cyk...Cyk...Cyk...
Słońcegrzałomniemocno,próbującprzedrzećsięprzez
zamkniętepowieki.
8