Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
„Bogdan,wypatrujRyśka,ajakgoznajdziesz,topowiedz,
żejedziemydobrata,podPoznań”.
Ucieszyłemsię,itobardzo,bowiedziałem,
żerodzicówzdomuikońmibyniewyciągnęli,ajeśliwuj
tozrobiłiichewakuował,to,kurczę,świetnie.Niemuszę
sięonichbać,zwłaszczaoBożenkę–mojąmłodszą
siostrę,któramiałasiedemnaścielat.Przecieżsłyszałem
niejedno,cosięunasdziałozdziewczynamiikobietami
wczasiedrugiejwojny,jakruscyNiemcówwypędzali.
Przemekwyjąłfajki,poczęstowałpanaBogdana.Nam
teżpodał.Zapaliliśmy.
–Awytu…wtymgorszymwojsku,znaczywObronie
Terytorialnej.–Kowalczuksięzaciągnął.–Niefajnie,
botymrazemruscysprzętmajądobryiostroidą.Ale
odnaschybawszyscydotejformacjiposzli.
Trudnobyłoniezauważyć,bokażdyznasmiałnałbie
tenstalowygarnekwz.67zorłembezkorony,moro
każdezinnejwsi;najgorzejKazio,bodlaniegostarczyło
tylkotegokomunistycznego–nieużywanego,ale
wrzucik.Jabyłemwczymś,conazywalimoroleśne,
aPrzemekwtakimnowym,wyglądającymjak
amerykańskie.Odwrotniebyłozbutami–Kaziomiał
desanty,takieciemneistalewyglądającejakbrudne,
bobyłymatowe,ja–nowebuty,cosięnazywały
kupczaki,aPrzemek–jeszczekomunistyczneopinacze.
–GrzesiekiWojtekposzli?–spytałem,botobyli
synowiestarego.
–Poszli–pokiwałgłową–iMiłkawWarszawieztej
swojejszkołypielęgniarskiej.
Tumniezatkało,bowMiłce,bardzofajnejiwogóle,
siękiedyśzabujałem,itonapoważnie.Chodziliśmy
nawetzesobą,alepowiedziałamipewnegorazu:„Nie
gniewajsię,Rysiu,jesteśdobrychłopak,alejachcę
czegoświęcej.Niezostanęwtejdziurzeiwyjeżdżam
doszkołypielęgniarskiejdoWarszawy,ataknaprawdę
tomarzę,żebystudiowaćmedycynę”.Smutnomibyło,
pewnie.AletakpoprawdzietosięMiłceniedziwiłeminic
doniejniemiałem,noboktomłodychciałbysięzakopać
wtakiejdziurzejakLiw?Nawetijapotejgrantologii