Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział2
Wiosna1997roku
Słońcejużdawnozniknęłozahoryzontem,ajegomiejsce
zastąpiłczęściowoskrytyzachmuramilśniącysrebrzysty
księżyc.Oblaszany,odrobinęzardzewiałyparapet
rozbijałysiępojedynczekropledeszczu,zwiastując
zapowiadanąwcześniejwradiuulewę.Wierzbapłacząca,
rosnącatużprzyokniewychodzącymzpokojuElizy
Zaborowskiej,swoimidługimiwitkamismagałaściany
ceglanegobudynku.Jejgałęzieuginałysięiplątały,
aliściebrutalniepowyrywaneprzezgwałtownypęd
powietrzaobsypywałypodwórze.Przeznieszczelneokno
nastrychudałosięsłyszećsmętnepogwizdywanie
wiatru.Piessąsiadówzacząłnerwowoujadać,akrzyki
zsypialnirodzicówniosłysięechempocałymbudynku.
Początkowodziewczynkapróbowałaniezwracaćnanie
uwagi,wkońcumamaitataczęstosięzesobą
sprzeczali.WdomuZaborowskichwłaściwiecodziennie
dochodziłodomniejszychlubwiększychawantur,które
kończyłysięzawszewielomagodzinamibłogiejciszy.
Elizazakażdymrazemwyczekiwałatego
charakterystycznegomomentu,wktórymojciectrzaska