Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
PROLOG
Odbiałychpolicjantówzposterunkunieotrzymałemżadnychwyjaśnień.
Pamiętamjedynie,żebylizaniepokojeniiwręczprzestraszenicałąsytu-
acją.Bezzbędnychbiurokratycznychformalnościwpakowalimniedoceli,
zostawiającjedyniewodę.Wkrótcepotymstraciłemprzytomność.
***
Drgnąłemzaskoczonydźwiękiemotwieranegozamka.Wdrzwiachcelista-
nąłgrubyfunkcjonariusz,któregopamiętałemzpoprzedniegowieczoru.
–Śpiącakrólewnasięprzebudziła.–Najegotwarzypojawiłsiębrzydki
grymas,charakterystycznydlaklawiszynacałymświecie.Dzisiajwydawał
sięowielebardziejpewnysiebieniżwczoraj.
–Nieźlenawywijałeś,vazaha.Przezciebieściągająnamnagłowęwizytę
AOK-u.Alewcześniejpogadasobieztobąkomendant.Wstawaj!
Podniosłemsięzposłaniaistanąłemchwiejnienanogach.Grubas,ziryto-
wanymojąpowolnością,chwyciłmniezaramięiwywlókłzceli.
–Niemartwsię,przyszykujemyciędobrzenaspotkaniezczarnymi–kon-
tynuował,prowadzącmniekorytarzemdonieznanegopomieszczenia.
Najwyraźniejbyłwbardzodobrymhumorze.–Przyjdziepandoktor,umy-
jemycię,uczeszemy,amoże,jakkomendantztobąskończy,toimyutnie-
mysobiemałąpogawędkę–zarechotał.
Wprowadziłmniedopokoikunadrugimkońcubudynkuiposadziłnaob-
drapanymtaborecie.Potemszybkoopuściłpomieszczenie.Dopierowte-
dydostrzegłem,żewśrodkuczekałjużnamniestarszyczłowiekwlekar-
skimkitlu.Tobyłchybatendoktor,októrymwspominałgrubas.Bardziej
wyglądałjednaknalokalnegoweterynarza.
Zlustrowałmnieodstópdogłów.Potem,zciężkimwestchnieniem,zaczął
badania.Zmierzyłmipuls,temperaturę,anastępnieosłuchał.Przezcały
czasmilczał.Wswoimpodniszczonymubraniumusiałemprezentowaćsię
dosyćmarnie.Wkońcugrzeczniespytałem:
–Paniedoktorze,czymożemipanpowiedzieć,zjakiegopowoduzostałem
aresztowany?
Całyczasmilcząc,spojrzałmiprostowoczy.Zjegowzrokuwyzierałaobo-
jętnośćpomieszanazesmutkiem.Wkońcuodpowiedział:
–Niestety,niejestemupoważnionydoprowadzeniazpanemrozmów.
8