Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
deszcz.Ludziespieszylisię,żebyuciecprzedmżawką,więc
nadrodzebyłoprawiepustojedyniewpobliżuprzystanku
majaczyłajakaśnieruchomapostać.Autobusminąłzhukiem,nie
zatrzymującsię;pogrążonywcieniuczłowiekodwróciłtwarzodjego
świateł.
Wiem.Myślę,żepoczujeszsięlepiejpopogrzebie.Pogrzebymają
byćwkońcurodzajemdomknięcia,nie?Nikkizacisnęłausta,jakby
niebyładokońcapewna,czytoprawda.Zaczęłaśjuż…?
Tak,większośćjestjużzałatwiona.Heatheruśmiechnęłasię
nieśmiało.DobrzebyłozobaczyćNikki,dobrzebyłomiećkogoś,kto
kierowałjejuwagęzpowrotemnapraktycznąstronężycia.Ludzie
okazująsięwtakichokolicznościachbardzopomocni,wiesz?Tylkojej
telefon…Miałagoprzysobie,kiedy…i,cóż,nieprzetrwał.Muszę
więcznaleźćjejnoteszadresami,jeślijakiśmiała.Czyludzie
wdzisiejszychczasachwogólezapisująjeszczenumerytelefonów?
Chociażsądzę,żejeśliktokolwiekmiałbytorobić,tobyłabytomoja
matka.
Cóż.MamaiciotkaShaniceczekająwgotowości,wystarczy
jednotwojesłowo.Czegokolwiekbędzieszpotrzebować.Patrz.
Nikkiskinęławstronękrawężnika.Jestnaszataksówka.
KiedykilkagodzinpóźniejHeatherotworzyłaoczywpokojudlagości
wdomuswojejmatki,otaczałcałkowitymrok.Spanikowana,
chwyciłależącynastolikunocnymtelefon;jegoświatłopogrążyło
pokójwewszystkichodcieniachszarości.Totylkopokój
gościnny,przypomniałasobie,tylkoteidiotyczne,grubezasłony.Okna
wjejsypialniwychodziłynalatarnięulicznąiwśrodkunigdyniebyło
taknaprawdęciemno.Tutajrząddrzewnazewnątrzidługie,gęsto
haftowanekotarysprawiły,żeobudziłasięjakbyniewidoma.Wciąż
lekkodygocząc,pstryknęławłączniklampystojącejprzyłóżku
iusiadła.Telefonluźnoleżałjejwdłoniach.
Dźwięk.Szuraniebezpośrednionadgłową.Heatherprzetarłaoczy,
przypominającsobie,żejestdorosłąkobietąwobcymdomupowinna
spodziewaćsiędziwnychodgłosówiwiedzieć,żemogą
wystraszyć.Szuranieprzeszłowtrzepot,wywołującgęsiąskórkę.
Dobrapowiedziałanagłos.Nastrychujestptak.Dostałsię
tamjakiśgołąbalbozagnieździłysięszpakiczycośwtymrodzaju.
Jejgłosbrzmiałzwyczajnieiznajomo.Przytaknęłasobie.Ptak