Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Będąszczęśliwetakczysiak.Tojestnajważniejsze,rozu-
miecie?Dzieci.
Niewidziałemżadnychlwówodlatiniepowiedziałbym,
żesięzanimistęskniłem.
Hafizspóźniasięześniadaniem.Gdysięwkońcuzjawia,
podpachąniesieworekzowsem,wjednejręcezwysiłkiem
tachawiadrowodywymieszanejzmydłem,wdrugiejtrzy-
maszczotkę.Matorbęprzewieszonąprzezramięiręcznik
naszyi.
–Musimyzmyćtowcałościizacząćodpoczątku
–mówi,nawetsięzemnąniewitając.
–Dzieńdobry–mówię.
–Tak,tak,dzieńdobry,owszem.Zjedzto,tylkosiępo-
spiesz.Farbamusiwyschnąć,zanimzabioręciebieitwoje
rzeczy.
–Dokąd?
Niespałemdobrze.Lwychrapały.Niesprawiałomi
przyjemnościpatrzenienanie,odkądwpakowałysiędo
mojejstajni.Niepodobałmisięwidoktychwszystkich
kościporozrzucanychdookoła.Niebyłomiło.
Hafizmoczyszczotkęidługimiruchamiprzejeżdża
zwłosemmegofutra.
–Dozoo.Dozoo,głąbie.Zapomniałeśjuż?Jesteśzebrą.
–Odkładaszczotkęisięgadotorby.
–A,tak,tak,racja.–Przypominamsobie.
Hafizproponujemimarchewkę.Podnoszącją,ocieram
siępyskiemowierzchjegodłoni.Kiedyśpowiedział,że
tolubi.Ajalubięmarchewki.Sąsłodkieiodpowiadami
ichtekstura,takchrupka.Niemamyichzbytczęsto.Są
12