Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
znajoma.Panteżspotykałowemłodekobietywyzywającoubrane,zezrobionym
ekscentryczniemakijażem,copotrzechgodzinachpłacząiopowiadająojakimś
ZdzichualboZbychu,cowyjechałznienackadoAmerykiisłuchponimzaginął–
przerwałemrażonyjakimśkłującymbólem,któryprzeleciałmiprzezgłowęodskroni
doskroni.–Właściwieodechciałomisięmówić.Możelepiejniechpanpyta.
Zerwałsięztaboretu,przebiegłnaukospopokoju,apotemzaśmiałsiętrochę
dosiebieitrochędomnie.
–Jatęastronomiędawnozapomniałem.Mojażonajestpsychologiem,ale
takżemamyproblemy.Wszyscymająproblemy.Prezydenciikloszardzi.Fabrykancii
bezrobotni.Niedorozwinięciiartyści.
–Tak,jatakżemyślałem,żeniemamproblemów,żezostałydalekozamną.
Aletadziewczyna,tamłodakobieta,napozórobca,impertynenckaiodpychająca,ale
takobietawydałamisięskądśznajoma,jakbyzmłodości,zinnejepoki,zinnego
obyczajuijakbyprzebranaspecjalniedlamnienatęokazję.Odpewnegoczasumało
piję.Wypiłemjużwżyciu,comiałemwypić.Więcitegowieczoruwymówiłemsięrazi
drugiodkieliszka,ażraptem,niewiadomokiedy,golnąłemcałąszklaneczkępodjej
szyderczymwzrokiem.Jawiem.Jawszystkowiem.Znamnawylotwszystkietenasze
zachowania,którewydająnamsięoryginalneiwłasne,spowodowane
niepowtarzalnymincydentem,asątylkoodruchemwłaściwymdlakażdego
egzemplarzanaszegogatunku.Więcjawszystkowiemimogęnawetprzewidzieć
obskurnyautomatyzmnastępnychgestówipoczynań,więcjawszystkowiedząc
kropnąłemjeszczejednąszklaneczkę,żebysięrozluźnićinieodczuwaćbanalności
sytuacjipodczasbanalnychuroczystościimieninowych.Potem,męczącsiętym
beznadziejnymiprostackimkonwenansem,wdałemsięzniąwrozmowę,właściwiew
małypojedynekalboutarczkęsłowną.Jakwszyscysamcymegogatunkustałemsię
szyderczyiodrobinęagresywny,trochęnonszalancki,anawetmiejscamidowcipny.
Samsobieprzyglądałemsięwduchuzezgrozą,alebrnąłemdalej,gotówzresztąw
każdejchwilidorejterady.Jeszczekwadransik,mówiłemsamdosiebie,iwnogi.Co
miszkodzipiętnaścieminut,itakprzedjedenastąbędęwdomu.Jaktodobrze
znaleźćsięwcześniewewłasnymłóżku.
–Przepraszam–Korsakszczęknąłklawiaturą.–Wiepan,półrokutemu
mieliśmytakiwypadek:pewienautorpowiesiłsię,stwierdziwszy,żepopełnił
mimowolnyplagiat.Zresztązdziewiętnastowiecznegoklasyka.
–Acotomadorzeczy?
–Nic.Takmisięprzypomniało.Mymamyprzykomendziemałekółko
teatralne.ChcemyspróbowaćSzekspira.Chybaprzedewszystkimpolicjamaprawo
wystawiaćSzekspira.Słuchamydalej.
–Napiłbymsięwody.
–Straszniemiprzykro,aleunasremont.
–Ciężkomisięprzyznać,jednakmuszępowiedzieć,żezrobiłanamnie
wrażenie.Wydałamisiępiękna,naprawdęurodziwa,noszącaswoją
powierzchownośćzniedbałąnonszalancją.Tak,tosalonowewyrażenienajlepiej
określajejwdzięk.Miałaciemnewłosy,albomisięwydałyciemnewtym
półmrocznympokoju,miałafiołkoweoczyiprzepraszamzatenbanał:miaładziwnie
białą,awłaściwiebladącerętwarzychronionąpieczołowicieprzedsłońcemrondem
kapelusza.Teoretycznieodtakichdziewczątażsięroinaamerykańskich,francuskich
czypolskichprzyjęciach.Aleonamiprzypominałamojąmłodość,amożenawet
dzieciństwo.Botam,skądjapochodzę,spotykałosięczęstotakiemłodekobietyo
ciemnychwłosach,fiołkowychoczachibladejcerze.IpotemonepojechałynaSyberię
albopośpieszniewyszłyzamążzabohaterskiegopartyzanta,któryokazałsię
8