Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
1
PorankiwdomuSheridanówodzawszesągłośneichaotyczne–ajuż
tymbardziejponiedziałkoweporanki.Dzisiejszywcaleniejest
wyjątkiem.
–Yazz,otwieraj!–krzyczę.
Oddziesięciuminutstojęprzeddrzwiamiłazienki,którądzielę
zmłodsząsiostrą.Nastówęsięspóźnię.
KochamYazzizazwyczajdochodzimydoporozumienia–jedynym
wyjątkiemsąporanki,kiedyszykujemysiędoszkoły.Niepowiem
wprawdzie,żedokonałbymdlaniejzbrodni,alezpewnością
pomógłbymjejzakopaćciało.Terazjednaktowłaśniejąmamochotę
zamordować.
–PrzysięgamnaBoga,Yasmine,jeślinieotworzysztychdrzwi
wciągudwóchminut,tojewyważę!
–Kai!–zdołudobiegawołaniemamy.–NiewzywajimieniaPana
Boganadaremno!
Przewracamoczami.Takjakbywłaśnietosięwtejchwililiczyło.
Oczywiścieniemówiętegonagłos,boniemamochotyterazwdawać
sięzmamąwdyskusjeoreligii–tesązarezerwowanenaniedzielne
poranki,kiedyodmawiamchodzeniadokościoła.
Znówwalęwdrzwi.Otwierająsięnagle,amojapięśćzawisa
wpowietrzu.Yazzwychodzizzaparowanegopomieszczeniaiobrzuca
mniezirytowanymspojrzeniem.
–Gdybyśwstawałwcześniej,niemusielibyśmyprzeztoprzechodzić
każdegoporanka.Organizacjajestkluczemdoudanegożycia.–Yazz
mawprawdziedopierotrzynaścielat,aleosobowośćpanidomu
wśrednimwieku,którakrzyczynaokolicznedzieciaki,żebynie
deptałyjejtrawnika.–Kiedyzaparęmiesięcypójdziesznastudia,nie
będęwstaniewięcejcipomagać.Musimynadtobąpopracować.
Klepiemnieporamieniu,jakbychciaładodaćmiotuchy.Kiedy