Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
izacnychmężówpłynietylkozniewinnościiprostotyduszy;głupotę
swojącnotliwościązowią,takjakbytylkotabiałogłowacnotliwąbyła,
coumiegadaćjenozpraczką,służącąlubpiekarką.Pragną,abyśmy
uwierzyli,żetakimijużjenaturastworzyła,jednaknaturaprzecież
innyśrodekznaleźćbymogła,chcącichgadulstwoograniczyć.
Wewszystkimtrzebaznaćmiaręiwtym,jakwinnychprzypadkach,
braćpoduwagęczas,miejsceorazito,zkimsięmówi,inaczej
bowiem,gdyzechcemyostrymsłówkiemkogośwpomieszanie
wprawić,łacnozdarzyćsięmoże,żeprzeliczywszysięzeswymi
siłami,samipokraśniejemyodwstydu.
Abyścieprzetoostrożnościsięnauczyłyiabynawasnie
sprawdziłosięprzysłowie,żekobieciewewszystkimzawszegorszy
udziałprzypada,opowiemwamostatniąnatenwieczórnowelę,jako
żenamnieterazkolejprzychodzi.Niechżeopowieśćtasprawi,abyście
nietylkoszlachetnościąduszyodinnychsięodróżniały,ale
ipolerownościąobyczajów.
«PrzedniedawnymiczasyżyłwBoloniiznakomitylekarz,którego
imięsławaprawiepocałymświecierozniosła.(Możebyć,żeżyje
onjeszczepodziśdzień).MedyktenzwałsięmistrzAlbert1.Liczył
sobiepodsiedemdziesiątlatżyciaichociażjużutraciłprzyrodzonyżar
ciała,przecieżduchwnimbyłtakkrzepki,żenamiłosnepłomienie
nieczułyniepozostawał.
Ujrzawszypewnegorazunauczcieurodziwąwdowę,którajak
powiadają,zwałasięMargarytąde’Ghisolieri,zapłonąłdoniej
strzelistymafektemnibymłodzieniaszekjaki.Zdałomusię,żenie
uśnienocą,jeśliwdzieńniezobaczyświeżegoicudnegojejlica.Jął
więckrążyćkołojejdomuczasempieszo,toznówkonno,jak
przypadło,takponiejakimczasiewdowajakoteżiinnebiałogłowy
odgadłypowódtychprzechadzekinierazbawiłysięwidokiem
sędziwegoczłowieka,wiekiemirozumemgórującegonadinnymi,
którymmiłośćowładła.Mniemałyzapewne,żenamiętnośćmiłosna