Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Schizawróciłakołoświtu.Rzucałamnąwewszystkiestronytapczanu.Zaplątywała
mojekończynywpościelikończynypiżamy.Pociłamsię,dyszącśmierdząco.Potem
wstałamispreparowałamdlamojegoznękanegociałaodświeżającąkąpielwwodzie
zpianką.Pojechałamtramwajemdozakładuizrobiłamsobiedziary.Nanogach
iramionachkazałamwytatuowaćsiniaki.Takiezwyczajne,wyglądająprofesjonalnie,
anaplecachprzynerkachpurpuroweślady,jakbyoduderzeniatomfą.Niewiem
dlaczego.NiechsobieFrojdiinniastrolodzydumajądlaczego,alejawiemtyle,żemam
poprostunowedziary.Wiemteż,żemuszęsięleczyć,botrudnoprzewidzieć,jakie
jeszczespustoszeniawmoimzwichniętymżyciorysiemożepoczynićtaprzeklęta
chorobaumysłowa.Jaktomożliwe,żemojejwłasnejręcejestzimnowkieszenimoich
własnychspodni?Dojakiegostanujeszczedoprowadzićmniemożetohedonistyczne
rozchwianie?Palęteraztrawęcodziennieitopoparęlufek,wyglądamjakstwory
pędząceżywotnadnieoceanu,aniejakAlinka.
22stycznia
Obudziłamsięnagłodach.Leciałomiznosaibyłamniewsosie.Mózgmibulgotałisię
buntował.Chciałwyskoczyćiuciekać,ajednaAlapróbowałaudusićdrugąAlę,podczas
gdytrzeciaAlapatrzyłanatozrozpaczona,chciałapomócjednejidrugiej,azabićsamą
siebie.Poszłamdoapteki.Lekarstwabyłybardzodrogie.Niestaćbymniebyło
naopłaceniekuracji.Wżadensposób.Dotegoowoce,prasa,preparatywitaminowe...
Pierwszymmoimklientemzostałohydniezabrudzonystarzecbezrąk,którestraciłprzy
zdobywaniuWałczaPomorskiegow1944.Niemiałteżzębów,mimotookropnie
muznichśmierdziało.Dobrze,żeniemusiałamsięznimcałować.Zapłaciłmigodziwie
iogólniebyłbardzomiły.Właściwietoznikimminiebyłotakdobrzejakznim.Szybko,
fachowo,bezboleśnie.PanJanektylkopatrzyłnamnie.Niedotykał.Alemiałamwyrzuty
potem.Musiałamprzygrzać.Pogryzłamniewłasnarękawiczka.Kupiłamtrochęlekarstw.
Pomogły.
23stycznia
Bioręleki,grzeję,układamkompozycjezsuszonychkwiatówisłuchammuzyki.
Onahejwilkidesupiasek.Doskonałewokalistki,nowatorskiearanżacjeisubtelne,
poetyckietekstypomagająmiprzetrwaćtenajtrudniejszechwiledlamnieidlamojej
rodziny.Pozatymnicciekawegosięniewydarzyło.
24stycznia
Schizofremiaustąpiła.Powoliwracamdosiebie.Zperspektywąpatrzęwprzyszłość.
Jednaknarazieniezaangażujęsięponowniewsystemedukacyjnykonsekwentnie
realizowanywszkole,bochybajestemzpanemJankiemwciąży.Odnajdęgoprzez
Śmigłego,alboZygmunta,bosępiąpodtymsamymdomemtowarowym,więcsię
napewnoznają.Zresztą,możeniebędęmusiałagoszukać.Możeurodzędzieckoisama
jewychowamwpiwnicy.Będędobrąmatką,troskliwąiwyrozumiałą.Taksądzę
jaiwielumoichznajomych,którzyznająmniebliżejizktórymiotymrozmawiałam.
Swojądrogą,dzieckopowinnomiećojca,apanJanekniebyłbychybanajlepszym
ojcem,skoroniemarąk.UbrankadostanęodElki,bojejstarszasiostraurodziłabliźniaki
iumarła,terazbliźniakijużduże,aubrankazamałe.Trochętylkobojęsięporodu.
Chybaniewytrzymambólu.Bógkazałkobiecierodzićwbólach,karzączagrzechy.
Alejeślijejprzytympękająoczyalbopuszczajązwieracze,tojużchybaSzatana