Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Alemusiszsobiepodgrzać.
–Jasne.
Toprzecieżnietak,żewiedział,októrejwrócę
dodomu.Tonietak,żeniemógłprzewidziećmojejchęci
zjedzeniaciepłegoobiadu.Przewróciłamdosiebieoczami
iodstawiłamreklamówkęzcukierninablat.Akurat
otwierałamlodówkę,gdyzpiętrazbiegłCosmin.Miał
nasobiejedyniekrótkiespodenki.Chybaprzedchwilą
ćwiczył–jegomięśniebyłyterazwyjątkowomocno
zarysowane.
–Cześć!–rzuciłiusiadłnakrześle,alezachwilęwstał.
Podszedłdooknaiwyjrzałnazewnątrz.Westchnął
głośno.–Kurwa,słońcemogłobyjużzajść.
–Jesteśniecierpliwy–skwitowałam,wyciągając
zlodówkitalerz.Przerzuciłamgulaszdomałegorondelka
ipostawiłamnapalniku.
–Nocotyniepowiesz–mruknąłześmiechem.
Gdybymiterazpowiedział,żejateżbymbyłanajego
miejscu,torzuciłabymwniegopustymtalerzem.
Naszczęściechybanieprzyszłomutodogłowy–albo
wporęugryzłsięwjęzyk.Ktogotamwie.
–AValentiniLuciangdzie?–ZerknęłamnaTomę,który
właśnieodłożyłpustąmiskędozlewozmywaka.
–Poszlinaobchód.
Ściągnęłambrwi.
–Obchód?–Wbiłamwbratapytającespojrzenie.
–Pocoobchód?
CosminiTomaspojrzeliposobie,zanimobaj,wtym
samymmomencie,wzruszylinonszalanckoramionami.
Jakbysięzmówili.
–Wiesz,jakijestLucian.Musimiećwszystkopod
kontrolą.
NieuwierzyłamwanijednosłowoTomy.Jużnawetnie
pamiętałam,kiedyktórykolwiekzmoichbraciposzedł
dobrowolnienaobchód.Ba.Janawetniewiedziałam,
cotomiałodokładnieoznaczać,mogłamsięjedynie