Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Camilla,zatrzymująccórkęzrękąnaklamce.
–Zmartwień?–zapytałaLee,patrzącnamatkę
wyzywająco,jakbychciałająsprowokować.–Wydawało
misię,żetysiącerazynazywałaśtoinaczej.
–Oczywiście,skorochcesz,mogępowtórzyćtoitysiąc
pierwszy.–Camillapowolizaczynałatracićcierpliwość.
–Upokorzyłaśnietylkosiebie,aleinas.Dobrzewiesz,
żeojciecpodupadłnazdrowiutylkoprzeztwojewybryki.
Leenieodezwałasięsłowem.Myślała
zdroworozsądkowoiwiedziała,żetatkobyłpoprostu
chory.Oddawnazmagałsięzróżnymidolegliwościami,
którewpewnymmomencieżycianałożyłysięnasiebie.
Byłszewcem,którychodziłbezbutów.Sambędąc
lekarzem,którypoświęciłsiędlainnych,niedbałoswoje
zdrowie.
–Niemamczasunachodzeniepolekarzach.–Lubił
mawiać,machającrękąnajejprośby,żepowiniennieco
osiebiezadbać.–Później–dodawał,żebyjąuspokoić.
Niestetyto„później”nigdynienastąpiło.
Ukolegipofachuznalazłsiędopiero,będącpodścianą.
Alenaratunekbyłojużzapóźno.Nieuniknionykoniec
udałosięjedynieodsunąćniecowczasie.
Możegdybymgonieopuściła,zgłosiłbysiępopomoc
wcześniej–pomyślała,niesłuchającwciążmarudzącej
Camilli.
–Inawetwtakiejchwili,kiedyokolicznościwymagałyby
okazaniaszacunku,robiszposwojemu.–Głosmatki
wdarłsiędoumysłuLee.–Niemaszzagrosz
przyzwoitości.Zastanawiamsię,jaktosięstało,
żewychowaliśmycięnakogośtakiego–wycedziła
zeswoistymobrzydzeniempaniWillson-Roy.
Leeniepodniosłarzuconejrękawicy.Niemiałazamiaru
wdawaćsięwsłowneprzepychanki.Niedziś.Niewtej
chwili.Byłodlaniejoczywiste,żepośmierciojcajejdni
wtymdomusąpoliczone.Odlatniepotrafiładogadaćsię
zmatką.Awszystkozaczęłosiętamtegodnia…
Leezamknęłaoczy,potrząsnęłagłową,chcącodpędzić
niechcianeobrazy,któreprześladowałyją,wydawać
bysięmogło,odwieków.